poniedziałek, 17 stycznia 2022

Od Ametrine

Siedziałam nad papierami przy biurku, wczytując się w historię zdrowotną pewnego młodego wilka. Delikatne promienie Słońca padały przez okna do mojego mieszkania. Była wczesna pora, ale i tak dzisiaj nie mogłam spać. Jednocześnie zaintrygował mnie jak i mocno zaniepokoił ten przypadek… Miał prawie dwa lata ale w swoim krótkim życiu odwiedził szpital siedmiokrotnie w tym roku. Bardzo mnie to martwiło. Siniaki, stłuczenia, pogruchotane kości, pęknięte żebra… Lista była zbyt długa jak na takiego młodzieńca. Nie podobało mi się to. I to bardzo…  – pomyślałam, pakując dokumentację do swojej skórzanej torby. Czasy świetności ma za sobą, ale dalej dobrze mi służy, po załataniu kilku dziur oczywiście. Miała wytarty, granatowy kolor i miejscami popękaną skórę, lecz dalej spełniała swoją funkcję, co niezmiernie mnie cieszyło. Kiedy miałam wyjść z mieszkania, zatrzymałam się w progu i wróciłam, wracając po niewielką sakiewkę pełną łusek. W drodze powrotnej zrobię zakupy – pomyślałam, schodząc schodami w dół, aby po chwili wyjść na tłoczną ulicę i wmieszać się w żywą, wilczą masę ludności Królestwa Północy. 

~*~

– Powiesz mi prawdę? – zapytałam łagodnie młodego basiora imieniem Ivius. Najpewniej był Sivariusem, sądząc po śnieżnobiałej sierści, na której ciągle była zaschnięta krew, oraz po złotych oczach, z czego jedno było mocno opuchnięte. Byliśmy sami, w jednej ze szpitalnych sal na oddziale internistycznym. Początkowo chciałam go dać na pediatrie, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, sądząc, że kolorowe zwierzątka i rysunki bardziej go zażenują niż pomogą się otworzyć. Chyba dobrze trafiłam… – pogratulowałam sobie w myślach. 
Siedziałam naprzeciw prostego szpitalnego łóżka, o metalowej ramie pomalowanej na biało oraz pościelonego klasyczną poszwą w granatowe paski. Na min siedział mój pacjent, który niejako odmawiał pomocy. Nie pozwalał się dotknąć ani obejrzeć ran. Ale ja jestem cierpliwa… – pomyślałam, wpatrując się w młodzieńca. 
Miałam na sobie standardowy uniform lekarza – narzutę z grubej, białej tkaniny z owczej wełny, którą wiąże się na wysokości mostka oraz na słabiźnie (miękki obszar brzucha, między żebrami a miednicą). Zachodzi ona jeszcze na początek ogona, dając swojego rodzaju efekt sukni, jak ja to nazywam. Na prawym fałdzie miałam dwa paski – jeden był zielony i oznaczał on przynależność do oddziału internistycznego a drugi, niebieski – do pediatrii. Posiada po jednej kieszeni na każdy bok – w jednej trzymam stetoskop a w drugim swój notes oraz kilka cukierków dla małych urwisów. Dodatkowo po lewej stronie, tuż pod wiązaniem na mostku, jest haft wykonany złotą nicią, którym wyszyto moje imię. Podobno ma dość jeszcze pewien element, ale to plotka krążąca po szpitalu od pewnego czasu… 
Trwaliśmy tak w tej ciszy pewien czas. Ja nie naciskałam, widząc, że moja metoda działa. Najpierw zaczął przymykać oczy, potem błądzić wzrokiem po pokoju, upewniając się czy jesteśmy sami.
W końcu, ostrożnie dobierając słowa, zaczął cichutko mówić:
– Odkąd zginął tata, mama nie wiedziała jak uda nam się przeżyć z miesiąca na miesiąc… Aż kogoś znalazła… Pracuje w pewnej karczmie, ale większość pieniędzy zabiera ten jej facet… – Przy ostatnich słowach zacisnął mocno zęby. W oczach zagościł gniew i nienawiść.
– To on Cię bije? – zapytałam delikatnie. Musiałam uważać, aby tego nie schrzanić, ponieważ to jest najczulszy punkt rozmowy. 
Przytaknął. 
– Znów chciał zabrać mamie pieniądze, aby mieć za co chlać… – Mocniej zacisnął zęby. – Sprzeciwiłem się i znów mnie pobił. Mama chciała, aby przestał, ale wyrzucił ją z domu i kazał zasuwać do roboty, aby przyniosła więcej kasy… 
Zamknęłam powieki. Nienawidziłam przemocy i wykorzystywania innych. Dobrze czułam, że ten przypadek ma drugie dno niż trzecie pod rząd podbite oko. 
– Gdzie mieszkasz? 
Chwilę się zawahał, ale odpowiedział. Spodziewałam się tej odpowiedzi. Myślał, że go wyśmieje albo zacznę się nim brzydzić, ale ja taka nie jestem. Mam wobec ciebie inne plany, młody… 
Powiedziałam mu, co ma zrobić gdy wróci do domu – zabrać matkę, udać się pod wskazany przeze mnie adres, gdzie znajduje się przytułek dla wilków w nieciekawej sytuacji oraz poprosiłam, aby mama przyszła do szpitala na rozmowę kwalifikacyjną a on zapisać się do dobrej szkoły… Gdy udało mi się przywrócić Iviusowi nadzieję na lepsze życie, ja zabrałam się za opatrywanie jego ran, mając nadzieję, że widzimy się w takich okolicznościach po raz ostatni. 

~*~

Wracałam do swojego domu, niosąc torbę pełną zakupów – miałam ją pełną świeżych ryb oraz kilka owoców, prosto ze południowego wschodu. Mimo pracowitego dnia (Ivius, trzy złamania, jedno ostre zatrucie kilkumiesięcznego szczeniaka oraz nagły wypadek) miałam nawet dobry humor. Świadomość, że komuś pomogłam, bardzo podnosiła mnie na duchu. Przymknęłam delikatnie oczy, czując, jak to przyjemne uczucie rozchodzi się po moim ciele. 
Nagle zamiast ciepła poczułam tępy ból na szyi oraz przy torsie. Otworzyłam gwałtownie oczy akurat wtedy, gdy lądowałam na ziemi. Na szczęście nie było dużo wilków, tak więc ani ja ani moje zakupy nie zostały stratowane. Szybko podniosłam się, szukając swoich rzeczy i pakując je przy pomocy telekinezy. Naprzeciw mnie był inny wilk, ubrany w gruby płaszcz, podobnie zresztą jak i ja, tyle że on zasłaniał swój wygląd. Dostrzegłam, że nie tylko moje zakupy rozniosły się po ulicy. Zaczęłam szybko zbierać zakupy, przepraszając wilka z naprzeciwka, który również wstawał z ziemi. 
– Chyba to już wszystko… – powiedziałam, lekko zasapana. Ciągłe mówienie przepraszam może nieco zmęczyć… 
– Nic nie szkodzi… – odparł lub odparła nieznajoma. Nie byłam w stanie rozpoznać płci rozmówcy. Wilk wyciągnął łapę, sprawdzając, czy wszystko jest. 
Nagle dostrzegłam drugą, schowaną pod fałdami płaszczu, która nie wyglądała najlepiej… Miała ranę na całą długość kości promieniowej, która nie dość, że wyglądała na stary uraz, to jeszcze to się nieco jątrzyło i słabo goiło. 
– Czy na pewno wszystko w porządku z Twoją łapą? Rana nie wygląda dobrze… 

<Ktoś chętny?>
Nie wiem co ja właśnie napisałam, ale cieszę się, że jestem wśród was xD

Słowa: 893 = 50 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics