wtorek, 11 stycznia 2022

Od Xevy - Święto Wielkiego Obdarowywania - quest II

Wilki, dekoracje, zapachy, wszędzie stragany, roześmiane szczenięta, jeszcze więcej wilków i jeszcze więcej dekoracji, akrobaci i performerzy... A w środku tego wszystkiego Xeva, która czuła się jak na haju, bo wszystko wokół niej krzyczało ,,SPÓJRZ NA MNIE!", ,,HEJ, ZOBACZ TAM", ,,HMMM, CO TO ZA ZAPACH?". Teneriska krążyła od kramu do kramu, ciesząc spojrzenie maleńkimi figurkami, kryształowymi dzwonkami wietrznymi i misternie wykonanymi tradycyjnymi płaszczami, których długie treny, kolorowe, ozdobne szwy i przepięknie farbowane futra zapierały dech w piersiach. Wyjątkowo dużo czasu spędziła przy sklepikach z rękodziełem, podziwiając pięknie wyszywane tkaniny ilustrujące polowanie na renifery lub walkę z terophesem. Najbardziej jednak zachwycały ją wyplatane na ramach obrazy z białej włóczki - duże, małe, okrągłe lub prostokątne, przedstawiające wilki wyjące do księżyca, bóstwa, zwierzęta lub obecną parę królewską. 
W końcu jednak oderwała się od sklepików i skierowała się do wewnętrznej części rynku, gdzie odbywały się przedstawienia na głównej scenie, którą stanowiło okrągłe podwyższenie. Niestety, Xeva zdążyła na sam koniec występu akrobatów, a kiedy w końcu znalazła miejsce w tłumie, z którego dobrze widziała estradę, gimnastycy ustawili się w rząd, aby podziękować widzom i się ukłonić. Teneriska westchnęła i, rozczarowana, podeszła do tablicy, na której widniała rozpiska następnych wydarzeń, aby nie spóźnić się na kolejne przedstawienie. Na jej szczęście tłum zgromadzony wokół podwyższenia zaczął się rozrzedzać, więc dostała się do niej szybko.
,,Publiczne śpiewanie piosenek" miało odbyć się za pół godziny. Pod nazwą wydarzenia przyczepiona była lista uczestników, na którą można było się wpisać. Przez chwilę odkrywczyni rozważała podniesienie pióra i nabazgranie swojego imienia na pergaminie, ale zdecydowała przeciwko temu. W końcu nie zna prawie żadnych piosenek z Królestwa. 
Już miała odejść, kiedy nagle spośród szumu tłumów wychwyciła szloch. Jej długie uszy obróciły się w stronę jego źródła, a głowa podążyła chwilę potem. 
Łapy same poniosły ją do niewielkiej uliczki prowadzącej do rynku. Nie musiała długo szukać - od razu dostrzegła waderę rasy Torus. A przynajmniej pachniała jak wadera - odkrywczyni nie mogła zobaczyć jej pyska, bo zakryty był on długimi, szarymi skrzydłami. Pióra zatrzęsły się, gdy z krępego ciała wydobył się zduszony szloch. 
- Ja przepraszam?
Nieznajoma momentalnie uniosła głowę, a Xeva uśmiechnęła się delikatnie.
- Ja w czymś pomóc mogę? - zaoferowała się Teneriska, czując, jak budzi się w niej ciekawość i współczucie. Nikt przecież nie powinien samotnie płakać w jakiejś bocznej alejce.
- Ja... em... - Wilczyca otarła pysk łapą. - Nie, dziękuję, nie trzeba. Wszystko w porządku.
- Ja głupia nie jestem, ja widzę, że ty pani płaczesz - oburzyła się Xeva. - Czemu płakać, skoro wszystko w porządku ma być?
Torus przez chwilę patrzyła na nią tak, jakby właśnie oznajmiono jej, że nadeszła jej chwila i czas spotkać się z Caishe. Zamrugała kilkanaście razy, a cisza się przedłużała. Teneriska potarła łapą o łapę, czując, jak atmosfera się zagęszcza. Chciała pomóc, ale może była zbyt dosłowna?
Nagle jednak skrzydlata samica rzuciła się jej w ramiona, popychając różowooką na zad, wtulając się w długie futro na ciemnej szyi i wpadając w donośny płacz.
- ZOSTAWIŁA MNIE! - wyszlochała, smarkając w sierść Xevy. - POKŁÓCIŁYŚMY SIĘ I MNIE ZOSTAWIŁA! A MIAŁYŚMY RAZEM ŚWIĘTOWAĆ... TO WSZYSTKO MOJA WINA!
Reszta słów  zamieniła się w niezrozumiały bełkot przerywany pociągnięciami nosem i kaszleniem.
Xeva siedziała i klepała nieznajomą powoli po plecach, wpatrując się przed siebie pustym wzrokiem i z uszami położonymi po karku. Starała się nie patrzeć na wilki, które posyłały im dziwne spojrzenia, jedynie dalej kiwała łapą w górę i w dół, czekając, aż skrzydlata się trochę uspokoi.
- Ja... Przepraszam panią, nie powinnam tak, ale całe życie mi się posypało. Bo widzi pani, moja... - Westchnęła samica cierpiętniczo, odrywając się od odkrywczyni. - Moja partnerka... Cóż, pokłóciłyśmy się i powiedziała, że mogę już nie wracać do domu. 
- O co się panie pokłóciłyście? - zapytała Xeva, mając wrażenie, że ktoś na górze robi sobie z niej żarty, ale próbując być jak najlepszym wsparciem dla tej nowo poznanej osoby. 
- O wystrój sypialni - westchnęła Torus. - Wstawiła nowy dywan, ja powiedziałam, że wygląda jak spalona skóra starego renifera, a ona na to, że w takim razie powinnam znaleźć lepszy, jak mi się nie podoba, no a ja powiedziałam..
- Okej, ja rozumiem - przerwała jej różowooka. - Ale nie myśli pani, że pogodzić się możecie?
Torus zamrugała.
- Pogodzić się? Oh, nie pomyślałam o tym...
Xeva wpatrywała się w nią w szoku, ale nie skomentowała.
- Zaraz konkurs piosenki będzie. Ja mogę ją zaprosić, a pani coś zaśpiewa.
- Ależ to nic nie da! - Torus znów wpadła w płacz. - To koniec! Wszystkie mosty już zostały spalone, tak jak ten dywan!
- Ale spróbować nie zaszkodzi - odparła Xeva. Zrobiło jej się żal nieznajomej. Nie wiedziała, co dokładnie zaszło między dwoma waderami, ale z tego, co usłyszała, wnioskowała, że nie była to bardzo poważna kłótnia. Rozstać się o głupi dywan?
- Może... Może ma pani rację - przytaknęła skrzydlata samica.
- To proszę łzy otrzeć i przygotować się do występu. Gdzie panie mieszkają?
xXx
Xeva odczekała paręnaście minut, co jakiś czas kontrolując przygotowania do koncertu. Po tym, jak zszedł z niej szok wywołany nagłym zostaniem chusteczką do otarcia łez, poczuła ogromny przypływ ekscytacji. Trzęsła się pod drzwiami mieszkania, aż w końcu musiała zacząć chodzić w kółko tylko po to, aby nie wybuchnąć. Układała przeróżne scenariusze w swojej głowie, aż w końcu uznała, że czas ataku nadszedł.
Miała ochotę wbić do mieszkania niczym huragan, zrobić tam scenę godną samego teatru królewskiego, a następnie wybiec z prędkością światła, ale się powstrzymała. A przynajmniej trochę.
Najważniejsze było to, że przykuła uwagę młodej Khado i namówiła ją, aby poszła z nią na rynek. Potem wystarczyło podejść z nią do sceny, poczekać, aż skrzydlata wilczyca wyjdzie na estradę i zrobić taktyczny odwrót.
Nie miała czasu się nawet podekscytować tym, co działo się wokół niej, albowiem gdy ponownie spojrzała na wadery, w ich oczach zobaczyła, że misja się powiodła.
Pod wieczór zobaczyła się z wilczycą w umówionym wcześniej miejscu i musiała przeżyć kolejny wybuch emocji, gdy Torus dziękowała jej wylewnie ze łzami w oczach za pomoc. Wadera wręczyła jej niewielką paczuszkę i zanim Xeva zdążyła zareagować, skrzydlata odwróciła się i zniknęła w tłumie.
Piegowata momentalnie odpakowała prezent i jej oczom ukazała się pięknie tkana chusta z broszą w kształcie białych jagód.
Do jednego z rogów przyczepiona była karteczka:
,,Dziękuję ci z całego serca. Jesteś wspaniała. Przepraszam, że nie zapytałam cię o imię; chciałabym, abyś przesłała mi je w liście. Wiesz, gdzie mieszkam, ale w razie czego na drugiej stronie jest adres.
~ Pensri".

Nagroda: 500 KŁ + 10 punktów do statystyk, dowolnie rozdanych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics