poniedziałek, 16 marca 2020

Od Aarveda CD. Spero


Przytaknął.
- Rozumiem - odparł spokojnie, ale przyspieszył kroku. Zastanawiał się, czemu od razu mu tego nie powiedziała. Z początku podejrzewał, że młoda wadera została porwana przez rozbójników, którzy chcieli ją wykorzystać, a potem zostawić na mrozie. Teraz jednak cała sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Odrzucił myśl o niezbyt doświadczonych w walce rabusiach. Nagle stał się o wiele przytomniejszy i świadomy swojego doświadczenia. Odesłałby Spero, bo była cywilem, ale potrzebował wsparcia maga i kogoś, kto znał i potrafił uspokoić potencjalnie niebezpieczną, niezwykle uzdolnioną wilczycę.
Śnieg padał, a tropy się zacierały. Parę razy gubił je w wielkim białym polu. Nakazywał wtedy Spero przystanąć i krążył przez chwilę, próbując odzyskać orientację w terenie. Raz czy dwa już miał się poddać, kiedy zapach znów wyłaniał się z zasp.
Szli około godzinę dosyć szybkim tempem. Basior widział, że wadera jest zmęczona, ale to był jedyny sposób na dogonienie porywaczy - oni sami musieli nieść szczeniaka na plecach, bowiem wojownik widział tylko dwa rodzaje odcisków na śniegu. Mogli ją również przenosić telekinezą - sposób transportu nie miał jednak wielkiego znaczenia. Tak czy siak musieli być już porządnie zmęczeni.
W końcu woń stała się tak wyraźna, że rogaty samiec był pewien, że od celu dzieli ich tylko kilka minut. Zatrzymał się, Spero postąpiła podobnie. Gęste drzewa się kończyły, a oni stali na skraju polany. Wilk słuchał przez chwilę, wytężając słuch i próbował złapać jakiś zapach, który wiejący im w twarz wiatr mógł nieść. Cieszył się, że podmuch nadchodził od strony pyska, a nie ogona. Inaczej nigdy nie zbliżyłby się tak blisko. Nagle drgnął. Poczuł dym. Rozbili obozowisko?
Rozejrzał się i postanowił zboczyć nieco z kursu, jakim szli dotychczas. Przed tym jednak ustawił znacznik z kamieni, aby móc znaleźć z powrotem trop. Niewielka wieżyczka głazów wyglądała jak zmutowany, brudny bałwan. Basior zerknął na towarzyszkę, która łapała oddech.
- Wejdziemy na pobliskie wzgórze i rozejrzymy się - wyjaśnił. - Chcę się dowiedzieć, czy się zatrzymali, czy idą dalej.
Wadera kiwnęła głową i ruszyła we wskazanym przez niego kierunku. Basior uważnie sprawdził, czy nie będą stać na widoku, ale przez sobą ujrzał gęste krzaki. Gestem wskazał samicy, że ma zostać, a sam zbliżył się do krawędzi niewielkiego urwiska, która rysowała się za zaroślami. Otaczały ją ciemne kłęby, które pachniały jak palone drewno. Podpełzł na brzuchu i wychylił się lekko.
Zobaczył jasny płomień, który tańczył w dole i przebijał się przez chmury dymu. Oprócz tego dostrzegł również dwie sylwetki siedzące przy palenisku. Zmrużył oczy i udało mu się rozpoznać kształty. To musiały być wilki. Na pewno dorosłe. Nie dostrzegł zatem szczenięcia. Może położyli ją pod skałami?
Wolał już nie ryzykować. Powoli odsunął się od krawędzi, uważając, by nie strącić żadnych kamieni, po czym odczołgał się jeszcze parę metrów i wstał. Wrócił do Spero.
- Odpoczywają - szepnął, nakazując jej położyć się w suchych krzakach. Zbliżył swój pysk do jej twarzy. Zależało mu na tym, by ich nie odkryli. - Jest ich dwóch.
- Tylko dwóch? - zdziwiła się wadera. Aarved kiwnął głową.
- Mogą dla kogoś pracować, ale nie możemy mieć pewności. I tutaj pojawia si dylemat. Jeśli rzeczywiście są czyimiś pachołkami, to mamy szansę odbić Ash. Zbliża się zmrok. Mogą zostać na noc i wtedy mogłyby dogonić nas posiłki, trzeba by tylko ich zawiadomić, by się pospieszyli. Jeśli jednak ruszą, możemy ich stracić w ciemności. Według mnie powinniśmy próbować ją odbić.
- Czekaj, a jeśli to nie jakieś pachołki? Co, jeśli to potężni magowie, którzy są na tyle silni, że nie boją się porywać szczeniąt spod nosa wojska?
- To ta druga opcja - westchnął Aarved. - Wydaje mi się jednak, że gdyby rzeczywiście byli tak potężni, to lepiej zatarliby po sobie ślady. Spero, ja jestem gotowy walczyć. Chcę jednak, byś to ty podjęła decyzję.
Spojrzał jej w oczy i czekał. Sam nie miał wyboru. Zrozumiał to w chwili, w której wychylił się zza urwiska. Mógł nie narażać cywila i pozwolić uciec porywaczom. Naraziłby wtedy życie szczenięcia. Gdyby Spero zdecydowała się walczyć, mógł przynajmniej bronić się tym, że sama podjęła tę decyzję i jest magiem. W końcu magowie powinni znać jakieś zaklęcia użyteczne w walce. Basior przeklnął w myślach. Nieważne, co zrobi, i tak może zostać oskarżony o narażanie zdrowia i życia obywateli.
Decyzja należała do Spero.

<Spero, moja droga? Co postanowisz? Sprzedajemy lepę na ryj, czy czekamy?>


Słowa: 682

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics