sobota, 7 marca 2020

Od Aarveda CD. Valeriana


Aarved nie spodziewał się, że tego dnia zdarzy się coś ciekawego. Miał w planach udanie się do szpitala na okresowe badania, które co pół roku zlecano każdemu wojownikowi. Gdy jednak czekał na wyniki w poczekalni, do budynku weszła nietypowa istota. Z początku basior był pewien, że widzi coś, o czym matka opowiadała mu legendy, gdy był mały. W jego umyśle pojawił się obraz potężnego zwierzęcia, często o wiele większego od wilka. Pamiętał, że samce - tak jak osobnik przed nim - posiadały grzywę długiej sierści na karku. Na zdrowy rozum wydawało mu się, że takie futro przydaje się w chłodnym klimacie, jednak Silence twierdziła, że pochodzą z gorących stepów i sawann. Próbował przywołać z odmętów pamięci nazwę tej niesamowitej rasy. W końcu doznał olśnienia - lwy. Tylko co on robił w tej pokrytej śniegiem krainie? Czy mama Aarveda zmyślała, czy to jednak nie jest stworzenie, o którym tak lubiła mu opowiadać?
I tak siedział, i patrzył na, jak mu się wydawało, najprawdziwszego lwa. Nie wiedział, że ów osobnik był hybrydą - w końcu nigdy nie widział wielkiego kota na własne oczy i nie był w stanie odróżnić mieszanki od osobnika czystej krwi. Zaintrygował go jednak nieznajomy - szczególnie, że nie zjawił się w szpitalu bez powodu. U jego boku szła wyraźnie ranna, kulejąca wadera. Z sali wybiegła inna wilczyca, najprawdopodobniej pielęgniarka, i zaczęła wypytywać o szczegóły zdarzenia.
- N... Nie wiem - odparła poszkodowana, kręcąc głową. - Uciekałam przed czymś i wpadłam do dziury. Tylko tyle pamiętam.
Aarved zmarszczył brwi. Ostatnio coraz więcej mieszkańców Królestwa uskarżało się na tajemnicze istoty przesiadujące w lasach i prześladujące podróżnych. Wojsko i oddział zwiadowczy już się tym zajęli. Niektórzy powiadali, że to Saltus Mortem, inni podejrzewali szajki rzezimieszków, a rogatemu wojownikowi raz obiła się o uszy rozmowa dwóch babć, w której przewinęli się Diatroni. Sam Ved z początku wątpił, by było to coś poważnego, ba - podejrzewał, że znakomita część świadków zmyśla i próbują wyciągnąć odszkodowania. Skargi jednak wciąż napływały, a nikt nie znalazł żadnych śladów.
Teraz basior nie wiedział już, co myśleć.
Dlatego tak bardzo zaintrygowały go słowa wadery. Zaciekawił się sprawą do tego stopnia, że porzucił bierne czekanie na wyniki, wstał i podszedł do nietypowo wyglądającego przybysza, aby wypytać o szczegóły. Zauważył, że biała istota jest wyższa od niego, ale ten fakt go nie zniechęcił.
- Przepraszam, czy mogę panu zająć chwilę?
Lew odwrócił się i spojrzał na niego, po czym kiwnął głową.
- Oczywiście.
- Nazywam się Aarved i służę jako wojownik lądowy. - Tutaj skłonił się lekko. - Przypadkiem usłyszałem, jak pańska towarzyszka rozmawia z pielęgniarką. Niestety coraz częściej dochodzą nas słuchy o podobnych przypadkach i każda informacja jst bardzo cenna. Czy miałby pan coś przeciwko opowiedzeniu mi o tej sytuacji i ewentualnym wskazaniu miejsca zdarzenia?

<Valerian?>

Słowa: 443

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics