czwartek, 12 marca 2020

Od Lawrence'a CD. Pandory


Podziwiał niezwykłe, jarzące się świetliki. Nigdy przedtem nie widział nic podobnego! Przeskakiwał z kamienia na kamień, obserwując przelatujące mu nad głową owady. Śledził je wzorkiem, nie potrafiąc spojrzeń na nic innego.
Lawrence, kiedy w końcu nasycił wzrok pięknymi widokami, zarzucił na siebie torbę i skierował swe kroki w stronę Pandory. Medyk nie spodziewał się jednak, że jego towarzysz postanowi w tym momencie się cofnąć. Brązowy wilk runął do wody. Sadzawka na szczęście nie była głęboka. Odbił się tylnymi łapami od dna i wystawił łeb nad toń wody.
- Przepraszam. - Głos białego basiora pozwolił mu namierzyć kierunek. Lawrence otarł mokrą sierść z oczu i uśmiechnął się lekko. Ostatnio woda bardzo go polubiła.
Nim jednak medyk zdążył się odezwać, usłyszał za sobą dziwny dźwięk. Odwrócił się momentalnie. Gdyby nie mokra sierść, Pandora pewnie dostrzegłby jego najeżone futro. Zaraz za Lawrence'm nagle otworzyło się tajemnicze przejście. Wilk zaciekawiony zastrzygł uszami i spojrzał w kierunku swojego towarzysza. Wymienili spojrzenia i w milczeniu ruszyli przez owiany mrokiem korytarz.
Woda stawała się coraz głębsza. Ze względu na moje długie łapy, szybko uporał się z pływaniem, aż w końcu poczuł pod łapami stabilny grunt. Pandora poddał się szybciej - wzbił się w górę i przeleciał nad całą sadzawką, lądując na bezpiecznym brzegu.
Jaskinia, trochę mniejsza niż wcześniejsza, oświetlona była przepięknym drzewem. Lawrence pierwszy raz widział taką roślinę na oczy! Z zachwycenia otworzył pysk. Zignorował nawet chłód spowodowany mokrym futrem i przeciągiem. Jak w transie, ruszył za Pandorą i podszedł do niezwykłego drzewa. Lśniło ono błękitną poświatą.
Kiedy znalazł się blisko, obwąchał starannie pień i liście. Ogarniał je słodki, delikatny zapach.
- Co to za miejsce? - zapytał medyk, odwracając się do równie zaskoczonego towarzysza.
- Nigdy tutaj nie byłem - odpowiedział Pandora, przepierzając łapą po pniu drzewa. - Jest dosyć stare. Tak, jakby rosło tutaj od wieków!
- W to nie wątpię - przytaknął Lawrence. - Myślisz, że ma jakieś lecznice właściwości?
Biały wilk wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia.
Medyk stanął na tylnych łapach i zerwał kilka błękitnych liści z gałęzi powyżej. Jednak te w momencie odczepienia ich od gałęzi, zgasły, a po chwili rozsypały się w pył.
- Ciężko będzie to sprawdzić - zaśmiał się brązowy basior, wypluwając z pyska resztki proszku. - Raczej mi się nie przydadzą.
Pandora odwzajemnił uśmiech i skocznym krokiem skierował się w głąb jaskini. Lawrence podążył za nim, bacznie rozglądając się na boki. Jaskinia ta zdawała się jeszcze piękniejsza od wcześniejszej. Kiedy tylko medyk dogonił towarzysza, usłyszał za sobą dziwny dźwięk. Momentalnie odwrócił łeb i ujrzał za sobą znajomego wilka - sprawcę porannej sprzeczki. Nim Lawrence zdążył zareagować, nieznajomy wystrzelił w ich kierunku strumień dziwnie wyglądającej wody. Medyk instynktownie skoczył w stronę Pandory, którego zepchnął w boczny korytarz. Ścieżka okazała się wyjątkowo stroma. Oba wilki zjechały po niej niczym zjeżdżalni i rozbili się o siebie na dole. Ledwo powrócili do rzeczywistości, kiedy z tunelu zaczęły wypadać kamienie. Tym razem Pandora odepchnął medyka, szczęśliwie unikając katastrofy. Chwilę później całe wyjście zostało zagrzebane pod gruzami.
- Cholera - mruknął Lawrence, uporczywie starając się odkopać przejście. Poddał się niedługo później. - Zdaje się, że musimy poszukać innej drogi.
Mówiąc to, odwrócił się w stronę całkowicie okrytego mrokiem wnętrza kolejnej jaskini.

<Pandora?>


Słowa: 510

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics