wtorek, 25 lutego 2020

Od Spero CD. Pandory


Rynek, jak zawsze wieczorami, gdy Słońce chowało się już za horyzontem, a na niebie władzę przejmował Księżyc wraz z milionami migotliwych gwiazd, tętnił życiem. I chociaż wielu mieszkańców Królestwa już od jakiegoś czasu szykowało się do snu, to miejsce tętniło życiem. Ciemności rozświetlały magiczne ogniki, unoszące się nad głowami zebranych. Żółte, pomarańczowe i niebieskie światełka zachwycały swym pięknem na równi z ciałami niebieskimi, mrugającymi do nas z oddali. A te, będąc na wyciągnięcie łapy, wydawały się jeszcze piękniejsze, choć bardziej realne. Czułam wibrującą dookoła magię i choć nie miała wiele wspólnego z tym jej rodzajem, którym zwykłam się posługiwać, potrafiłam się z nią zgrać. Wyczuć ją i odwzorować zaklęcia, którymi inne wilki przywołały dzisiejsze ogniki.
Przymknęłam rozmarzona powieki, delikatnie trącając swoją magią więzi, które pozwalały utrzymać te światełka nad naszymi głowami. Powoli badałam zaklęcie, jego pochodzenie, starając się dojść... sama nie wiedziałam, do czego. Lysander wyjechał. Niepokoje na granicy zmusiły go do wyruszenia tam razem ze swoim oddziałem. Nie było szansy, by wrócił teraz, tak nagle, dołączając do grupy, która dzisiejszej nocy postanowiła rozświetlać Rynek... A jednak miałam nadzieję.
Po kilku minutach bezowocnych poszukiwań, otworzyłam niechętnie powieki, by zobaczyć zbliżającego się do mnie basiora z rogami i smoczymi skrzydłami. Uśmiechnęłam się lekko, zamiotłam ogonem po ziemi i przeniosłam wzrok na fontannę. Woda, w ciągłym ruchu, dodatkowo podtrzymywana w stanie ciekłym magią, chlupotała cicho, wśród wszechobecnego gwaru rozmów, śmiechu i muzyki. Migotała odbitym światłem gwiazd... albo magicznych ogników. Które wydawały się do tego stopnia realne, jakby wystarczyło sięgnąć łapą w głębinę sadzawki, by je złapać i posiąść. Zdawały się tak łatwe do zdobycia... a były tak odległe.
- Cześć - uśmiechnęłam się lekko, gdy Pandora podszedł już bliżej. Dotknęłam tafli wody w sadzawce fontanny i momentalnie zaczął od niej odchodzić lód, powoli, lecz nieubłaganie pokrywając coraz większy obszar... Cofnęłam łapę, po czym, przyduszając lód nosem, skruszyłam go. Niewinna zabawa dla zabicia czasu.
- Hej - basior odpowiedział uśmiechem, po czym rozejrzał się dookoła. - Ruch tu, jakby był środek dnia - zauważył, wyraźnie zdziwiony. - Mamy dzisiaj jakieś święto...?
Pokręciłam lekko głową, powtarzając operację z lodem. Na powierzchni wody jeszcze przez chwilę unosiły się kawałki lodu, nim zniknęły, niepodtrzymywane moją mocą, za to stłamszone przez zaklęcie innego wilka, który tworzył tę fontannę. Patrzyłam, jak topnieją i znikają w czarnej otchłani.
- Nie, nie ma dzisiaj żadnego święta - odwróciłam się od fontanny i w końcu stanęłam prosto przy basiorze. - Tylko do miasta zawitali dzisiaj obwoźni handlarze. No i mamy wyjątkowo piękną noc. Żal byłoby z niej nie skorzystać - mówiąc to, ruszyłam powolnym, spacerowym krokiem, by zagłębić się w tłumie bawiących się na Rynku wilków. - No chodź! - rzuciłam do Pandory, który dopiero wtedy, otrząsnąwszy się jakby z jakiegoś transu, ruszył za mną.
- Gdzie idziemy? - zapytał po chwili, gdy sama tego nie wyjaśniłam. Spojrzałam w niebo. Niebo, którego jeszcze niedawno nie dane mi było oglądać. A gwiazdy... Gwiazdy wyglądają zupełnie inaczej, gdy jest się wolnym.
- Chyba w żadne konkretne miejsce - odparłam, uciekając wzrokiem od nieba, by rozejrzeć się po otaczających nas wilkach, szukając być może kogoś znajomego. A gdy nie dostrzegłam żadnego znajomego oblicza, zatrzymałam się, by odwrócić się do idącego za mną Pandory. - Możemy powałęsać się bez celu, pooglądać stoiska... Albo pójść do którejś z karczm. Z chęcią napiłabym się jakiegoś dobrego nektaru - uśmiechnęłam się, lekko nieprzytomnie. Dzisiejszy dzień... I jeszcze list, który dostałam po powrocie z sierocińca. Zadanie na najbliższe dni, którego zdecydowanie nie miałam ochoty wykonywać. Które wymagało wybrania się do Dystryktu I, niby do domu, ale jednak... Ocean Dusz nie był miejscem, które nastrajałoby optymistycznie. Nie, gdy miało się na głowie za dużo swoich problemów, by w pełnym spokoju zajmować się problemami mieszkających tam dusz, które znowu zrobiły się niespokojne... Nie mieli kogo innego tam wysłać. A ja nie mogłam ryzykować ciągania ze sobą Ash, Lysandra, który mógłby mi towarzyszyć, wyciągnąć mnie w razie czego z wody, nie było... Ta wyprawa mogła okazać się bardzo, bardzo ryzykowna. Niemniej, później przyjdzie mi się tym martwić na poważnie. Teraz... powinnam miło spędzić czas. Po prostu dobrze się bawić w towarzystwie przyjaciela. - Więc... Co wybierasz? - zapytałam, odnosząc się do moich poprzednich propozycji. - Jak masz jakąś alternatywę... Jestem otwarta na propozycje.


<Pandora? Jakoś tak kontemplacyjnie tym razem xD>

Słowa: 680

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics