poniedziałek, 24 lutego 2020

Od Valeriana

- Kiedy znowu nas odwiedzisz? - zapytała nieco niższa lwica z czarną plamą na nosie. Lwica nazywała się Maddie i była moją najlepszą przyjaciółką, chociaż była starsza o jakieś dwa lata.
- Pewnie na święta - odpowiedziałem i po czym liznąłem ją po pysku, co oznaczało pożegnanie i tęsknotę. - Albo na wasz ślub - dodałem jeszcze z chytrym uśmieszkiem. Ta przewróciła oczami.
- Najpierw to niech skończy naukę i te wyjazdy, nie chce się bawić w związek na odległość - przyznała nieco ponuro.
- Mam nadzieję, że wszystko zda i wam się uda - miałem nadzieję, że wreszcie wyjdzie jej z nowym partnerem, gdyż dwóch pozostałych okazało się nie wiernymi.
- Dzięki - uśmiechnęła się. Pożegnawszy się ze znajomą, opuściłem lwie tereny i ruszyłem do Lodowej Krainy.
Chociaż nie istniała wyraźna granica między ciepłym, a zimnym klimatem, gdyż śnieg pojawiał się malutkimi warstwami, czułem tę zmianę bardzo dobrze. Wystarczyła odrobinę niższa temperatura, a ja czułem się bardziej ożywiony i miałem więcej energii. Gdy pojawiał się śnieg, wtedy zazwyczaj przechodziłem do biegu i połowę dystansu pokonywałem z taką samą prędkością, dopiero kilka kilometrów od wilczych terenów przechodziłem do zwykłego chodu, zawsze tylko po to, by nikt nie wziął mnie za wroga. Chociaż znałem pobliskie wioski i wilki w nich mieszkające, nigdy nie chciałem ryzykować pomyłki. Mimo wszystko bardziej przypominałem lwa i ktoś, komu się spieszy, nigdy nie postanowiłby wytężyć wzroku i znaleźć coś charakterystycznego dla wilka. Powrót trwał zazwyczaj cały dzień, dlatego wyruszałem z samego rana, a w domu byłem wieczorem.
Nie sądziłem, że tym razem coś mi w tym przeszkodzi.
Do Centrum miałem jeszcze spory kawałek drogi, gdy usłyszałem wołanie o pomoc. Kto normalny zignorowałby takie coś? Od razu ruszyłem w kierunku głosu, aż dotarłem do lasu. Tam chwilkę pokręciłem się w kółko, aż znalazłem źródło dźwięki. Był to wilk, który wpadł w głęboki dół, prawdopodobnie przeznaczony na niedźwiedzie. Oznajmił mi, że był ranny i nie może z niej wyjść. Przez chwilę się zastanawiałem, jak wyciągnąć osobnika z pułapki, aż w końcu wymyśliłem plan. Dziura nie była głęboka, więc zacząłem ją zasypywać śniegiem, każąc nieznajomemu odsunąć się do ściany. Nie chciałem go zakopać, a raczej utworzyć zaspę, która pomoże mi nie tylko gładko wylądować, ale potem pomoże wyjść. Gdy w końcu śniegu było dość sporo, wskoczyłem do środka. Miałem miękkie lądowanie. Wyszedłem ze śniegu, otrzepałem się z niego po czym zabrałem wilka na plecy. Na szczęście byłem od niego większy, dlatego nie miałem problemu w podniesieniem go. Potem wskoczyłem na zaspę, a następnie na ścianę. Złapałem się wystającego korzenia i wyciągnąłem łapy na powierzchnie. Ranny wilk zlazł z mych pleców na górę i po chwili zrobiłem to samo co on. Nie powiem, było to dość męczące.

<Ktoś?>

Słowa: 435

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics