środa, 19 lutego 2020

Od Vallieany CD. Aarveda


Mimo tego że przespała spokojnie całą noc, nad ranem nie mogła powiedzieć, że jest wypoczęta. Przez sen widziała nocne mary, wszystkie czarne o przerażająco czerwonych oczach. Szeptały, skomlały, krzyczały. A ona sama na środku, bez dużego kła zwisającego z jej szyi. Była naga i przerażona.
Kiedy więc głos basiora zaczął przedzierać się do jej głowy, wstała od razu. Poczuła się bezpiecznie, a przynajmniej bezpieczniej niż w wymyślonym przez własny umysł świecie.
- Dzień dobry. Ruszamy?- zapytała bez ociągania, zgarniając swoją torbę. Mimo iż była osłabiona, nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Witam. Właśnie chciałem to zaproponować- odparł Aarved, idąc przodem.
Niebieskooka nie musiała być medykiem, żeby zauważyć, że rogacz wyglądał znacznie lepiej niż pod koniec dnia poprzedniego, jednak nie na tyle dobrze, żeby ją zadowolić. Bynajmniej nie chodziło o to, że wkurza ją sam basior, raczej poczuła, że nie dała z siebie wystarczająco dużo. Nadal miejscami kulał albo zwalniał kroku, mimo, że nie chciał tego pokazywać. Przecież nie tak powinno być.
Zacisnęła zęby na języku, niezadowolona z siebie.
Wyglądasz jakbyś to ty musiała pić czyjąś krew. Opanuj twarz.
Na sekundę przystanęła i zmarszczyła brwi. Spojrzała na Aarveda, czy przypadkiem nie patrzy na nią i strzeliła głupią minę, wystawiając przy tym język. Usłyszała w głowie cichy śmiech i sama opuściła łeb, by nie parsknąć z rozbawienia. Natychmiast jednak podskoczyła, gdy idący korytarzem wilk zajął głos.
- Myślę, że w tej jaskini może być wyjście. Wydawało mi się, że czuję przeciąg.
- Od dawna nie śpisz?- spytała, ignorując podejrzenia Aaeveda. Sama wiedziała od wczoraj, że te podejrzenia są jak najbardziej trafne. Bardziej zastanowiła się, jak długo basior trzyma się już na nogach, skoro zdążył urządzić sobie spacer.
- Nie bardzo. Wstałem i trochę się przeszedłem.
Odmruknęła cichym "mhm" i wyszła za basiorem z korytarza. W końcu mogła przyjrzeć się wielkiemu pomieszczeniu, które wypełnione było resztkami futra i kośćmi. Przez myśl Vallieany przeszło, że pająk nie zmarnował tych trzydziestu lat życia. Było jej prawie przykro, że to właśnie oni zakończyli egzystencję bestii, jednak nie mieli za bardzo wyboru. Podniosła nagle głowę na Aarveda, który zdawał się jej przyglądać.
- Będziemy musieli powiadomić wyższe rangą wilki, żeby ktoś tu wrócił i przejrzał to miejsce- stwierdziła, a przez myśl przeskoczył jej obraz kokonu pełnego jaj z malutkimi pająkami w środku.
- Najpierw musimy znaleźć wyjście- basior szybko ukrócił to wybieganie w przyszłość i podszedł do miejsca w którym zapewne uprzednio wyszukał przeciąg.
Niebieskooka przez chwilę go obserwowała, jednak szybko to przerwała i sama zaczęła się rozglądać, szukając punktu odniesienia do widoków z oczu pająka.
- Tędy- powiedziała w końcu, odnajdując trop i podeszła do ściany jaskini, a tym samym do Aarveda.
Z chwilą wahania odsunęła jedną z kup większych kości, przykrytą nieumiejętnie skórą. Chociaż sam pająk używał tego przejścia rzadko, przesunięcie stosu zajmowało mu znacznie mniej czasu, niż dwójce wilków.
- Jak to rozgryzłaś?- spytał w końcu rogacz, nie ukrywając nieufnego spojrzenia. Vall wyprostowała się i spojrzała mu przelotnie w oczy.
- Moc. Zbliżyłam się z pajęczycą bardziej niż bym chciała- odparła wymijająco i weszła ostrożnie do wygrzebanej dziury. Samo przejście było większe niż się wydawało na pierwszy rzut oka, więc zarówno wadera, jak i basior mogli swobodnie przez nie przejść.
- Co masz na myśli mówiąc "moc"?
Nawet nie zamrugała żeby zastanowić się nad odpowiedzią. Nie mogła tego przecież ukrywać, nawet nie chciała, bo czuła się fair z samą sobą.
- Jestem zerdinem, moim żywiołem jest krew, jak już pewnie się domyśliłeś- zaczęła ostrożnie, i gestem głowy wskazała w którym kierunku powinni się udać, gdy korytarz się rozwidlił. Ścieżka zaczęła prowadzić ich ku górze- I przy kontakcie z czyjąś krwią, przejmuję parę wspomnieć właściciela. Nie jestem w stanie tego powstrzymać, dlatego przy wilkach skupiam się na czymś innym. Mam swoją moralność, sama tego nie lubię- urwała i nim tylko wilk zdążył coś wtrącić, ona zakończyła- Gdybyśmy z tamtego korytarza poszli w drugą stronę, trafilibyśmy na świeżo założone gniazdo. Jaja przetrzymają w tym stanie jeszcze ze dwa miesiące, potem się wyklują i zaczną podróżować jak ich mamusia. Tatuś był przelotnym kochankiem.
I zamilkła. Nie wiedziała czy ma czekać na lincz, czy spodziewać się milczenia do końca drogi, ani nawet czy on w ogóle uwierzy w słowa towarzyszki. Zresztą sama wadera poczuła, że za bardzo się tłumaczy, choć obiektywnym okiem nie zrobiła nic złego. Co by się miało nie stać, wiedziała że weźmie to na klatę. Pomyślała nawet o tym, że w myślach basior właśnie bluzgał, ze on jej uratował życie tyle razy, a ona odwzajemniła się przetrzepując mu głowę.


<Aarved?>



Słowa:734

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics