niedziela, 4 września 2022

Od Xevy, CD. Lys i Tin

 Teneriska zadarła głowę, a długie, metalowe kolczyki w kształcie kilku sierpów księżyca, zabrzęczały cicho.
- Chyba nie - odparła. - Ale o tej porze roku pogoda szybko się zmienić może. Dobrze, że mamy tę kłodę - dodała, czując, jak wiatr przebija się przez jej sierść i gryzie ją nieprzyjemnym chłodem w skórę. Nastroszyła się nieco. Lerdiski pokiwały głową.
- Głodne jesteście? - zapytała po chwili piegowata. - Trochę mięsa mam, upiec je możemy.
- Cóż... Jeśli nie będzie ci to przeszkadzać, to chętnie byśmy coś zjadły - odparły niepewnie wadery. Xeva uśmiechnęła się łagodnie.
- Wy się nie przejmujcie, Lisitin. Dla nas dwóch... To znaczy trzech! na pewno starczy.
Odkrywczyni otworzyła torbę i wyciągnęła sporej wielkości pakunek zawinięty w cienkie maty z plecionej trawy i związane lnianym sznureczkiem. Wadera poluźniła krzywą kokardkę zębami i wyjęła cztery średniej wielkości pasy mięsa króliczego. Wszystkie trzy wilczyce poczuły, jak ślina napływa im do pysków.
Teneriska przysunęła duży, płaski kamień bliżej ognia i odczekała, aż się nieco rozgrzeje, po czym położyła na nim płaty. 
Ściemniało się bardzo szybko. Niebo prędko straciło swój szarawy odcień, który zastąpił głęboki granat, a ponad drzewami zajaśniały tysiące gwiazd. Tuż nad głowami wader można było dostrzec białą smugę galaktyki.  Lys i Tin czyściły sobie łapy, podczas gdy Xevie robiło się coraz chłodniej. Mimo że bliskość towarzyszek sprawiała jej bardzo dużą radość, różowooka musiała się przysunąć nieco bliżej ognia. Otuliła się ciaśniej podniszczonym płaszczem, ale ostry wiatr łatwo wlatywał przez dziury w starym futrze renifera i dobierał się jej do skóry.
- Zimno ci? - zapytały samice. Odkrywczyni kiwnęła głową.
- Sierść na ciele krótką mam. A to ubranie - Znów poprawiła odzienie, wciskając je pod łapy tak, aby powietrze nie mogło wlatywać od dołu. - stare jest i dobrze nie chroni. Schować się do kłody pójdę.
Wstała i otrzepała się z cichym jękiem. 
- Możesz przysunąć ją bliżej ognia. Jak ją przekręcisz tymi dziurami do przodu, to ciepło będzie przez nie wpadać i w środku zrobi się przyjemnie.
Xeva przestąpiła z łapy na łapę i potarła kończyny o siebie.
- Chyba rady nie dam - mruknęła, nagle zawstydzona. Wiedziała, że kłoda była zbyt duża, aby dała radę ją popchnąć, nie mówiąc już o użyciu telekinezy. Zerkała na wadery, obawiając się ich reakcji. 
- Och. - Lerdiski wstały. - Możemy ci pomóc, nie przejmuj się.
 I momentalnie ziemia zadrżała i uniosła się delikatnie, tak, że drewno poturlało się w kierunku paleniska. Zatrzymało się z trzeszczącym jękiem.
Teneriska stała przez chwilę, czując mieszankę skrępowania i frustracji. Zagryzła zęby, zła na to, że coś, co zajęłoby jej długie godziny, wadery dokonały w kilka sekund.
- Dziękuję - wymamrotała, wstydząc się za to, że ktoś musiał coś za nią zrobić i podeszła do pnia. 
Jego środek był nieco wilgotny i zasypany ziemią oraz resztkami jedzenia różnych niewielkich zwierzątek, ale na pewno był bardziej wygodny niż zmarznięta ziemia oraz ostry wiatr.
- Chyba mięso jest już gotowe - usłyszała głos wader.
- Och - westchnęła Teneriska, która na moment zapomniała o posiłku. - Rzeczywiście ładnie pachnie. 
Ułożyła się między myśliwymi, a kłodą i telekinezą podniosła swoją porcję, uważnie patrząc, czy wadery zwracają uwagę na drżenie i chybotanie się mięsa, które powoli przesuwało się w powietrzu. Na szczęście wydawały się w stu procentach skupione na swoim posiłku.
Zjadły szybko w milczeniu. Xeva dopiero po pierwszym kęsie poczuła, jak bardzo jest głodna, pochłonęła więc mięso w mgnieniu oka. Szybko pojawiły się przyjemne poczucie pełności i ciepła w brzuchu. Zrobiła się nagle bardzo senna. 
Ziewnęła szeroko.
- Spać chyba pójdę.
Lys i Tin, które właśnie skończyły swój posiłek, zerknęły na nią i pokiwały głową.
- Możemy również się położyć w kłodzie?
Xeva, która już zdążyła wstać i się przeciągnąć, spojrzała na nie ze zdziwieniem.
- Oczywiście. Nie chcę, żeby wam było zimno - odpowiedziała, po czym weszła do pnia i ułożyła się przy jednej ze szpar, przez które wpadało ciepło ogniska. ,,Miały rację, rzeczywiście jest tutaj ciepło", pomyślała, zwijając się w kulkę. Westchnęła głęboko, czując narastającą senność. Patrzyła, jak jej towarzyszki przeciskają się przez wejście i kładą się przy drugiej dziurze.
- Dobranoc - uśmiechnęły się do niej.
- Dobranoc - odpowiedziała Xeva, ziewając szeroko.
A potem zasnęła.
Jej sny krążyły wokół wydarzeń z dnia poprzedniego, wspomnień i abstrakcyjnych pomysłów. 
A potem zobaczyła TO.
 
Biała masa formująca się w przeklęte, pogięte i połamane stworzenie. Jego wielkie, mleczne oczy tkwiące w zapadniętych oczodołach przesunęły się wprost na nią. Opuściło szczękę, która utrzymywała się przy reszcie czaszki na cienkich płatach łuszczącego się mięsa, odsłaniając gardziel pełną zębów.
Próbowała uciekać, ruszyć się, cokolwiek, ale nie mogła. Tkwiła w jednym miejscu, patrząc, jak koślawe kończyny podnoszą się i  opadają, przyciągając monstrum coraz bliżej. Centymetr po centymetrze, demoniczna istota rosła w jej oczach i zbliżała się, zbliżała...

Xeva obudziła się bez oddechu. Zmusiła się do wzięcia wdechu, słysząc, jak serce tłucze jej się w klatce piersiowej. Zimny strach trzymał ją przy podłożu. Kątem oka zobaczyła ruch przy wejściu do pnia.
Coś białego mignęło przy kłodzie. Poczuła, jak przerażenie chwyta ją za brzuch. Zmusiła się do tego, aby spojrzeć w tamtym kierunku. Nic.
Szarówka. W budzącym się świetle wczesnego poranka dostrzegła, że pada śnieg, a śnieżynki tańczą na wietrze. Pociągnęła nosem, próbując wywęszyć potencjalne zagrożenie. Wyczuła jedynie zapach jakiegoś niewielkiego zwierzęcia, może królika lub tchórza. 
Odetchnęła głęboko. ,,To był tylko sen", pomyślała, nakazując ciału się uspokoić. ,,Tylko sen". Mimo tego nie mogła pozbyć się okropnego przeczucia, że coś czeka na skraju polany. Zrzuciła to na karb wybujałej wyobraźni i tego, że dalej była zaspana i niezbyt świadoma rzeczywistości.
Podpełzła do wader, które spały jak zabite, skuliła się przy nich i wtuliła pysk w sierść na ich szyi, czując, jak strach i panika powoli znikają, przekonana, że rano zapomni o koszmarze.

<Lys i Tin?>
Słowa: 911 = 51 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics