sobota, 13 czerwca 2020

Od Aarveda CD. Spero

- Możesz już sam chodzić? - głos dowódcy poniósł się po kanionie. Mimo że nie był on głośny, wszystkie pary oczu skierowały się na jego właściciela. Dopiero po chwili Aarved zorientował się, że kapitan mówił do jeńca. W jego tonie była dziwna, lekko drżąca nuta przepełniona poczuciem wyższości i wzgardy. Rogacz dopiero po chwili ją zauważył, a świadomość jej obecności sprawiła, że po grzbiecie przeszedł mu dreszcz.
- Jeśli ona mnie wypuści, to pewnie tak - warknął porywacz w stronę Spero. Ta fuknęła i po chwili więzień upadł na kamień z cichym jękiem. Udało mu się jednak stanąć na nogach, mimo że trząsł się niczym młody jelonek urodzony w śnieżycę.
- Świetnie - mruknął przywódca. - Ferionie, kontroluj jego umysł.
- Tak jest, panie - skłonił się telepata.
- Z przesłuchania wiemy, że mamy do czynienia z trzema wejściami do magazynu - zaczął wyjaśniać wysoki basior. Jego głos był cichy, ale powodował, że wszystkim przebiegły ciarki po ciele. Nagle każdy wojownik poczuł, że chwila walki jest bardzo blisko. Jak jeden organizm, niczym komórki spinające mięsień przygotowujący się do skoku, wilki się wyprostowały. Uszy postawione, twarze poważne. Oto nadchodził ten moment. Te słowa z jakiegoś powodu sprawiły, że żołnierze stanęli na baczność i w pewnej gotowości. Te słowa uświadomiły im, że nie ma już powrotu - jeśli mają umrzeć, to umrą. I nie są w stanie uciec przeznaczeniu. Jedyne, co mogą zrobić, to upewnić się, że popełnią jak najmniej błędów - a może wtedy ominie ich śmierć.
- Jeniec wyznał, że jedynie dwa są na tyle duże, aby poruszało się nimi wojsko. Trzecim pójdą skrzydlate wilki. O waszym zadaniu już rozmawialiśmy. Pani Spero, Ferion oraz więzień pójdą z główną częścią oddziału. Dzięki umiejętnością naszego maga - Tutaj ukłonił się nisko w stronę niebieskiej wadery. - Będziemy się informować nawzajem o wszelakich pułapkach za pomocą kamieni magicznych działają jak oczy Sampark. Porywacz już podał nam ich lokalizację i każdej grupie przewodzić będzie osoba, która weszła w posiadanie kryształów oraz rozpiski z rozmieszczeniem zasadzek. Jeśli nasz więzień nas okłamał, zapłaci za każdego zranionego wojownika. Najpierw palcem, potem wszystkimi pozostałymi, a następnie całą kończyną. Oraz paroma innymi częściami ciała.
Spojrzał na roztrzęsionego wilka. Wzrok zimnych oczu wydawał się namacalny i ostry niczym miecz. Przeszywał ciało pojmanego osobnika, co spowodowało, że jego ciało ogarnęły jeszcze silniejsze drgawki. Kapitan i jeniec - niczym ofiara i drapieżnik - wpatrywali się w siebie. Jeden z czystym przerażeniem bijącym spomiędzy powiek, a drugi - spojrzeniem sulverry cieszącej oczy zwijającą się w cierpieniu ofiarą, której przyszło oszaleć z bólu i strachu, zanim morderca litościwie ją zabije i zakończy cierpienie, kiedy przestanie go już bawić.
Wojownicy stali przez chwilę, przypatrując się tej scenie, a przez głowę każdego jednego wilka przebiegła ta sama myśl: ,,bogowie, dobrze, że to nie ja jestem na miejscu tego jeńca". Jasne było, że nikt nie chciał, by tak zimne i przerażające spojrzenie spoczęło na jego twarzy - a szczególnie żołnierz, który przez wiele lat walczył o iskrę uznania we wzroku posłanym mu przez dowódcę. Minęło kilkanaście sekund i zebrani się otrząsnęli. Momentalnie podzielili się na dwie części i stanęli w szeregu, możliwe, że odrobinę zbyt szybko, aby wyglądało to naturalnie. Dało się poczuć nagłe zagęszczenie atmosfery.
Aarved znalazł się w tym samym odłamie wojska, co Spero, nieco dalej niż ona, albowiem magiczka zajęła miejsce na samym przedzie pochodu. Zaczął się powolny, przytłaczająco cichy marsz w stronę jaskini lwa. Rogacz zanurzył się w swoich myślach. Niestety, nastroje panujące wśród otaczającego go tłumu nie były zbyt pozytywne. Napięcie. Strach. Przygnębienie. Determinacja. Czy sam Ved się bał? Cóż, ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Fakt, że ratował szczenięta i pomagał umocnić panowanie Królestwa napawał go dumą, ale wojownik nie potrafił strząsnąć z siebie niepokoju. Sama świadomość tego, że zaraz stanie się coś, czego przebiegu nie jest w stanie przewidzieć, spowodowała gwałtowne przyspieszenie tętna. Był bezradny. Jak niby miał się na to przygotować? Skąd miał wiedzieć, że jest gotowy? Pozostało mu jedynie zaufać losowi i uwierzyć, że dane mu będzie oglądać kolejny zachód słońca. Nieważne bowiem, ile trenował, ilu rzeczy się wyrzekł - całe jego życie, nadzieję i dokonania zaraz mogą rozpaść się w pył i popłynąć z wiatrem. Jak to jest umierać?
Umierać jest przygnębiająco. Zdajesz sobie sprawę, że nigdy już nie poczujesz wiatru na skórze, śniegu pod łapami czy dotyku wadery. W chwili ostatecznej tęskni się nawet za bólem, smutkiem, kłótniami i strachem. Wilk zdaje sobie sprawę, że to wszystko, co dotychczas czyniło go wilkiem, rozum, uczucia, litość, zdrada i poczucie sprawiedliwości, nie mają żadnego znaczenia. Może i potrafi wznosić i burzyć budowle, panować nad żywiołami, tworzyć coś z niczego i podporządkować sobie zwierzęta, ale... W obliczu ciosu w głowę, zalanych płuc, przebitego serca czy kilku minut bez tlenu jest wart tyle samo, co inne stworzenia, które uważał za niższe. Mimo że wilki myślą o sobie jak o kimś ,,wyższym", ,,lepszym" i ,,wybranym przez bogów", w chwili ostatecznej ta ,,wyższość", ,,lepszość" i ,,wybranie przez bogów" okazują się nic nie warte. A skoro tak, to może nigdy nie były wartościowe? Skoro nie potrafią pokonać krwotoku czy niewydolności organów, to... Co sprawia, że są istotne w życiu?
Nagle jednak coś wyrwało go z rozmyślań. Cichy szept.
- No właśnie nie wiem. Nic dotąd nie zrobiła.
Basior rozejrzał się i ujrzał, że mówi to młodzik idący po jego prawej. A właściwie nie młodzik, bo to była wadera. Kto zabiera takie dzieciaki na misję? Ledwo przestały być kadetami i mają jeszcze mleko pod nosem. Wilk przewrócił oczami.
- Trochę to żałosne, że zamiast wyszkolonego maga wojskowego dają nam do obrony kogoś takiego - odparł drugi dzieciak, idący koło swojej koleżanki. Aarved poczuł nagłą irytację. Zauważył, że niebieskie uszy zwróciły się w ich kierunku.
- Nie chcę umierać przez coś takiego. To się nie mieści w głowie, że dowództwo o nas nie dba. Ile nas jest? Sześćdziesiąt? Siedemdziesiąt? I na to wszystko jeden, niewyszkolony mag?
Sierść na błękitnym karku się uniosła. Z jakiegoś powodu beżowe futro na szyi basiora również.
- A tak w ogóle, to ona...
Rozległo się ciche tąpnięcie, kiedy Aarved strzelił waderkę w tył głowy. Ta się zachwiała lekko i spojrzała na niego z wściekłością, ale kiedy zobaczyła ostry wyraz pyska basiora, pewność siebie zniknęła z jej oczu.
- Erionie - rogacz zwrócił się cicho, lecz ostro, do basiora idącego obok kolegi bezczelnego dziewuszyska. - Czy mógłbyś...
- Z przyjemnością - warknął Erion i wymierzył porządne trzepnięcie podrostkowi.
- Co do...
- To jest towarzyszka waszej podróży - warknął Aarved, zniżając głos. - I nie powinno was obchodzić, czy jest szkolona do wojska. Od momentu, w którym jej łapa stanęła w szeregach tego oddziału, winniście okazywać jej szacunek tak, jak każdemu innemu wojownikowi. Jest teraz jedną z nas, rozumiecie? Jest prawdopodobnie o wiele lepsza w walce niż wy, ledwo wyrośnięta gówniarzerio, a jakoś nikt nie narzeka na waszą obecność tutaj. Jeśli mcie jakieś zażalenia dotyczące składu oddziałów lub jego wyszkolenia, idźcie do dowództwa. Skoro macie odwagę obgadywać swoich pobratymców za ich plecami i w otoczeniu innych wilków, to na to też powinniście się zdobyć. A teraz zamknijcie się, bo wasze karygodne zachowanie zmusiło mnie do przerwania ciszy.
Szczenięta zamilkły, najwyraźniej bardziej z obawy przed kolejnym ciosem potężnej, szerokiej łapy, aniżeli ze wstydu. Aarved jednak nie zamierzał tracić na nich więcej czasu. Fuknął jedynie, bo nigdy nie tolerował u młodzieży takiego zachowania i spojrzał przed siebie. Ujrzał otwór w skalnej ścianie.
Usłyszał krzyki, płacz i przekleństwa.
Dotarli.

<Spero?>

Słowa: 1192 = 79 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics