sobota, 13 czerwca 2020

Od Artura do Jastesa

Artur jak zwykle obudził się, aby iść na poranny spacer. Podczas takich spacerów uwielbia zbierać szyszki, które ustawiał potem po całej jaskini. Wybiegł ze swojej jaskini pełny energii, po ominięciu paru kwiatów, które wyrosły w pęknięciach ściany i podłogi, gdzie zwykle sypiał. Jak zwykle jego spacer szybko zamienił się w przyjemny bieg między drzewami. Poczuł przyjemny, mroźny wiatr, który przejechał po jego futrze. Tego ranka czuł się wyjątkowo lekki, bardziej niż zwykle. Mogło to być spowodowane przyjemnym snem, jaki miał. Śniło mu się, że latał między chmurami razem z innymi wilkami Królestwa, które miały skrzydła. Większość mieszkańców kojarzył chociaż z pyska, albo z imienia, albo z koloru futra, więc wilki z jego snu to byli po prostu jego znajomi.
Miał jeszcze dużo czasu do swoich obowiązków, więc po zebraniu i zostawieniu szyszek w (na razie) jednej kupce, wziął parę książek, które skończył czytać i pobiegł do Wielkiej Biblioteki. Posłużył się do tego telekinezą, aby łatwiej było mu je nosić. Po drodze machał łapą do swoich znajomych, a kiedy dotarł do Centrum, uśmiech nie schodził mu z pyszczka. Witał kolejne znane mu wilki, które często odpowiadały mu w jakiś sposób, albo ignorowały.
W końcu dotarł do biblioteki. Wszedł tym razem ostrożnie, bo tydzień temu mało nie walnął kogoś książką w łeb, kiedy wskoczył energicznie do budynku.
— Dzień dobry! Oddaję parę książek. — przywitał się wesoło.
— Dzień dobry Arturze. Nic nie wypożyczasz?
— Nie... Chociaż? — zamyślił się na chwilę. — Czy masz może czwartą część tej książki o zielarstwie? — wskazał łapą na poprzednią część książki.
— Raczej powinna się znaleźć. Zaraz ci ją znajdę. — bibliotekarz pomimo lekkiego zmęczenia uśmiechnął się do Rudego.
— Bardzo dziękuję! — odparł niemal natychmiast.
— Nie ma sprawy, młodzieńcze. — samiec zniknął na chwilę, po czym wrócił z książką w twardej, ciemnozielonej okładce.
Rudzielec machnął szczęśliwie parę razy ogonem i zabrał szybko książkę, po pożegnaniu się z bibliotekarzem. Rozpierała go energia tak bardzo, że miał ochotę komuś pomóc coś nieść lub pomóc coś wykonać. Znalazł jedną wilczycę, której pomógł zanieść skrzynkę z jakimiś rzeczami. Dostał w nagrodę pocałunek w prawy policzek. Uśmiechnął się tylko i poszedł dalej spacerować po Centrum, szukając kogoś, komu mógłby pomóc, albo ogólnie do kogoś zagadać i podnieść na duchu. Zauważył pewnego basiora. Miał w większości białą sierść, ale to co go wyróżniało to wielkie pióra zamiast skrzydeł. Samiec nie uśmiechał się, po prostu szedł, trzymając jakieś listy. Rudy postanowił zagadać, aby pomóc wilkowi z rozsyłaniem listów. Potruchtał w kierunku wilka i podszedł obok.
— Hej, jestem Artur, potrzebna ci pomoc? Lubię pomagać, to mogę ci pomóc z tymi listami. A przy okazji możemy się trochę poznać. — wyszczerzył się przyjaźnie i spojrzał nieznajomemu w oczy, kiedy ten odwrócił głowę w jego kierunku.

<Jastes?>

Słowa: 440 = 27 KŁ

1 komentarz:

  1. Hoho, dużo będzie miał Jas do odpisywania. 3 opowiadania... Cóż, cieszę się :3 (chociaż nie obiecuję, że pojawią się szybko, będę nad tym pracować).

    OdpowiedzUsuń

Layout by Netka Sidereum Graphics