niedziela, 21 czerwca 2020

Od Spero - zakup eliksiru Magte

- Co to jest? - spytałam, spoglądając na podejrzanie wyglądającą fiolkę, wypełnioną emanującym własnym światłem, pomarańczowym płynem. Zakorkowaną, z przypiętą podejrzanie wyglądającą etykietką. Niby ładnie... a w pewien sposób niepokojąco.
Val nie odpowiedział od razu, skupiony na segregowaniu zalegających blat roboczy przedmiotów. Ostatnio coraz częściej nie zwracałam uwagi na bałagan czy chociaż próby utrzymywania porządku w moim miejscu pracy. Nawet nie do końca wiem, dlaczego. To chyba przez roztargnienie czy coś... Przynajmniej tak sądziłam. Za to Val coraz częściej chodził za mną i robił to za mnie. Jakby uważał, że sama sobie nie poradzę. Że musi mi pomóc, zająć się mną w tych ciężkich dla mnie chwilach... Byłam mu za to wdzięczna.
Nie zmieniło tego nawet to, co potem, częściowo przez niego, się wydarzyło. Co zdecydowanie pogorszyło sytuację, w jakiej się znajdowałam.
- Val - wymówiłam jego imię z lekką naganą, gdy po chwili nie otrzymałam odpowiedzi i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić. Upomnienie. Rozumiałam, że miał mi pomagać. Ale to nie zmieniało faktu, że zanim nie zaczął ze mną pracować, radziłam sobie sama. Nie potrzebowałam niani na pełny etat tylko partnera w badaniach... Basior jednak czasami zdawał się o tym zapominać. Dość bardzo mnie tym irytując.
- Kupiłem - odpowiedział w końcu, od niechcenia, nadal przeglądając zawartość mojego blatu roboczego.
- Gdzie? - drążyłam, przyglądając się dziwnej substancji, zamkniętej w niepozornej, szklanej fiolce. Nie ukrywam, trochę kusił.
- Od jakiegoś handlarza - widziałam po nim, że coś kręci. Nie chciał mi o czymś powiedzieć. - Nie pytałem, skąd go ma.
- A chociaż pytałeś, jaką spełnia funkcję?
Cisza. Zaniepokoiło mnie to trochę i już miałam go opierniczyć za wydawanie pieniędzy tak... beztrosko. Wtedy jednak odpowiedział:
- Wiem. Oczywiście, że wiem.
- No więc? - mruknęłam, patrząc na niego spode łba, podejrzliwie. Unikał patrzenia na mnie.
- Poprosiłem o coś, co ci pomoże. Z tymi... Koszmarami - wybąkał w końcu.
Najpierw mnie zamurowało. Potem westchnęłam ciężko, lekko zirytowana. A na końcu wypaliłam:
- Mogłeś mnie zapytać, czy tego potrzebuję. Bo tak się składa, że nie, nie potrzebuję. A już na pewno nie potrzebuję podejrzanych substancji z Czarnego Rynku...
- Sęk w tym, że potrzebujesz - basior po raz pierwszy od początku naszej rozmowy przerwał wykonywaną czynność i spojrzał na mnie. Jego wzrok był poważny, nieugięty. - Nie chcesz tego przyznać, ale nie radzisz sobie z tym wszystkim. Ja nie mam pojęcia, jak ci pomóc, a jedynego wilka, przy którym mogłaś normalnie spać, nie ma akurat w Królestwie... - wyrzucił z siebie słowa z prędkością rzucanych przez wytrenowanego maga bojowego zaklęć w bitewnym szale. Wziął głęboki oddech. - Nie radzisz sobie, Spero - ostatnie słowa wyszeptał. W jego głosie słyszałam autentyczny ból.
Mimo to nie zgodziłam się na skorzystanie z zakupionego przez Vala eliksiru. Nie wiedziałam, skąd go wytrzasnął. Nie chciał podać mi mienia wilka, podejrzewałam, że pewnie sam nie wiedział. Nie pomyślał, żeby zapytać. Nie mogłam mieć pewności, że nie został oszukany. Basior nie prosił o nic konkretnego, chciał po prostu coś, co pozwoli mi zapanować nad moją nowo zdobytą mocą... Mimo to bałam się, że coś może pójść nie tak, eliksir nie zadziała tak, jak powinien. Przeczucie mi to podpowiadało.
Niestety, nad tym, co wydarzyło się potem, nie dało się zapanować. Albo może dało się, jednak los postanowił zaśmiać mi się w twarz. Bo, tak jak sądziłam, Val został oszukany, a eliksir wcale mi nie pomógł... Wręcz przeciwnie.
Uwierzycie, jak powiem, że wypiłam go przypadkiem? Tak myślałam, że nie. Zwykle nie połyka się przypadkiem substancji, która tak bardzo krzyczy swoim wyglądem "jestem inna!". Zmęczenie potrafi jednak zrobić swoje.
Pomyliłam się po prostu. Zamiast mikstury rozgrzewającej, zgarnęłam z półki właśnie ten eliksir. Nie przyjrzałam się dokładnie butelce, którą złapałam. Po prostu wypiłam jej zawartość.
Chwilę potem straciłam przytomność. Odpłynęłam zupełnie, na kilka godzin, pogrążając się w głębokim śnie. Bez koszmarów, prawda. Za to niezupełnie pozbawionym marzeń sennych. Śniły mi się jakieś dziwne rzeczy, jednak nie pamiętam, co dokładnie. Nie pozostało w mojej pamięci ani jedno konkretne wydarzenie z tych snów. Jedynie wrażenia. Dość... dezorientujące momentami.
Natomiast najdziwniejsza rzecz stała się, gdy się w końcu obudziłam. Bo okazało się, że ponownie zabrałam coś ze snu. Tym razem jednak... Nie był to koszmar, a pojedynczy, dziwny kwiat, którego nie byłam w stanie znaleźć potem w żadnym zielniku czy jakimkolwiek spisie roślin. Nie tylko Królestwa północy. Całego kontynentu.
Natomiast gdy podobne sytuacje zaczęły się powtarzać, po przebudzeniu znajdowałam przy sobie coraz więcej przedmiotów z moich snów... Zrozumiałam coś.
To... wyciąganie elementów snów do rzeczywistości... To była moja kolejna moc. Inne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Zatem ten eliksir... sprawił, że się u mnie pojawiła. Że odkryłam kolejną moc związaną z jednym z żywiołów, którymi władałam.
Co, jak już wcześniej wspominałam, tylko pogorszyło moje kiepskie położenie w kwestii normalnego spania. Cóż jednak począć?
Czasu nie dało się cofnąć, a ja jedyne, co mogłam zrobić, to nauczyć się żyć z kolejną, potencjalnie niebezpieczną zdolnością.


Zakup przedmiotu: eliksir Magte

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics