sobota, 13 czerwca 2020

Od Lawrence'a CD. Pandory

Nastroszył futro, słysząc propozycję Pandory skierowaną ku ciemnemu basiorowi. Dalej nie ufał Haiderowi. Wilk budził w nim nieprzyjemne uczucie. Lawrence przez chwilę obserwował, jak jego przyjaciel zaczął czyścić z krwi sierść wilka. Medyk odwrócił się ostatecznie, nie chcąc ich dłużej obserwować. Powrócił zaś myślami do swojego pacjenta. Podszedł do lisa i sprawdził jego puls. Nieciekawie, ale stabilnie.
- Gdy skończycie, pójdziemy do dowódcy - poinformował Lawrence zaraz po tym, jak upewnił się, że życiu pacjenta już nic nie zagraża.
Pandora i Haider wymienili dość zaskoczone spojrzenia. Brązowy basior zaś usiadł w milczeniu i zaczął wpatrywać się w lisa. Nie chciał patrzeć, jak jego przyjaciel zajmuje się nieznajomym wilkiem. Po prostu nie potrafił mu zaufać.
Po chwili dłużącej się w nieskończoność, Pandora zakończył pielęgnacje ubrudzonego krwią towarzysza.
- Gotowi? - pośpieszył. Medyk z każdą minutą zdawał się być coraz bardziej zdenerwowany. Miał dosyć tej patowej sytuacji.
- Tak, zmyłem z niego całą krew, możemy iść. - Biały basior najpewniej nie zauważył irytacji Lawrence'a.
- Pójdźcie sami. - Po pokoju rozległ się głos Haidera. Lawrence zastrzygł zaciekawiony uszami. Poczuł dziwną ulgę. Nie będzie musiał oglądać pyska czarnego basiora, co za szczęście! Pandora przez chwilę próbował przekonać wilka do zmiany zdania, jednak ten był nieugięty.
- Wezmę tylko torbę i będziemy wychodzić - poinformował medyk, kierując się w stronę magazynu. Słyszał cichą rozmowę dobiegającą z przychodni, ale postanowił to zignorować. Zapakował do swojej torby garść ziół i kilka paczek opatrunków. Musiał być przygotowany na spotkanie większej ilości rannych.
Powrócił do głównego pokoju. Ostatni raz zerknął na lisa, kiedy zdał sobie sprawę, że Haider już wyszedł. Uśmiechnął się triumfalnie do siebie. Rezygnacja basiora wcale go nie zasmuciła. 
- To jak, ruszamy? - Zwrócił się w stronę Pandory, który dalej patrzył w kierunku drzwi. Biały wilk pokiwał powoli głową. 
- Nic mu nie będzie? - zapytał, spoglądając na lisa.
- Nim się obudzi, wrócę się nim zająć - obiecał Lawrence. - Przeżyje to. 
Po tych słowach, odwrócił się i podszedł do drzwi. Pandora podążył za nim. Droga do biura dowódcy nie była na szczęście daleka. Dotarli tam po kilku minutach. Ominęli zgromadzony tłum i tłumacząc szybko zastępczyni, iż mają "pilną sprawę", od razu zostali przekierowani do dowódcy. 
Duży basior, niemal dorównujący wzrostem Lawrence'owi, przywitał ich spokojnym spojrzeniem. 
- W czym mogę pomóc? - Przekrzywił łeb wyraźnie zaciekawiony. 
Medyk naprzemiennie z Pandorą zaczęli wyjaśniać przyczynę nagłych odwiedzin. Dowódca wsłuchiwał się w ich słowa zainteresowany i dość zmartwiony. 
- Tak brutalny atak na naszym terenie? - dopytywał. - Zwołam kilku wolnych żołnierzy i zaraz wyruszymy to sprawdzić. Możesz nas tam zaprowadzić? - zwrócił się do Pandory.
- Oczywiście. 
- Dziękuję - odparł Lawrence, kiedy ich rozmowa dobiegła końca. - Będę więc wracać do pacjenta. 
- Wolałbym, żebyś jednak poszedł z nami - stwierdził dowódca. - Myślę, że nie zajmie nam to długo, a w przypadku, kiedy znajdziemy kogokolwiek rannego, twoja pomoc będzie niezwykle ważna. 
Lawrence wahał się przez chwilę. Dowódca miał rację, jednak medyk nie mógł pozostawić lisa samego na długo. 
- Jeśli zajmie nam to tylko chwilę, pójdę z wami - zdecydował. 
Basior uśmiechnął się i wstał z miejsca, szybko wołając kilku odpoczywających w budynku żołnierzy. Wilki wstały i cały prowadzony przez Pandorę pochód skierował się w stronę lasu. Skrzydlaty towarzysz medyka poruszał się niezwykle szybko, jakby chciał jak najszybciej zaprowadzić resztę orszaku do miejsca zbrodni. 
Szybko było rozpoznać, gdzie ów atak na lisa miał miejsce. Młoda trawa była pokryta zaschniętą już krwią. Żołnierze zaczęli poszukiwania tropu. Po dłużących się chwilach, rudy wilk w biegu dołączył do dowódcy. 
- Chodźcie zobaczyć, co znalazłem!
Grupka ruszyła za nim, do miejsca, gdzie znajdowała się kolejna kałuża krwi. Po zapachu, łatwo było stwierdzić, że została upuszczona niedawno. 
- Szybko, musimy znaleźć rannego! - polecił dowódca. - Nie może być daleko... 

<Pandora?> 

Słowa: 587 = 34 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics