niedziela, 17 stycznia 2021

Od Lys i Tin CD. Vallieany

Trzydzieści łusek… Łusek…? Że pieniędzy? 
Wadery wciągnęły gwałtownie duży haust powietrza, o mało się nim nie zachłystując. Złote tęczówki zwęziły się, a pysk wykrzywił w nerwowym grymasie. 
Ale jak to aż trzydzieści?
– My… My chyba nie mamy tyle – spuściły wzrok na swoje masywne łapy, które w tamtym momencie wydawały się niezwykle ciekawe.
Ba, w ogóle nic nie miały. Cofnęły niewielkie uszy z zażenowania, przyciskając je do grafitowych rogów. Obydwie, a właściwie trzy wadery trwały tak w niezręcznej ciszy kilka dobrych sekund, a powietrze wokół zdawało się Lys i Tin tak ciężkie, że możnaby je pociąć pazurem na kawałki. Cisza skończyła się, kiedy do głosu dorwała się Tin.
– Aah, strasznie przepraszamy! Niepotrzebnie zawracałyśmy ci głowę, powinnyśmy wiedzieć, że za takie rzeczy się płaci, to oczywiste! Zmarnowałyśmy tylko twój czas i środki – jęknęła szczerze skruszona, spoglądając błagalnie w zdziwione i lekko zmieszane oczy zielarki.
Nagle ciało wader zachwiało się, zupełnie jak listek na mocnym wietrze. Problem w tym, że wiatru nie było. Musiały aż ustać w rozkroku, aby się nie przewrócić. 
– ZAMKNIJ SIĘ TIN – warknęła, tym razem, Lys.
Głowa szarpnęła się, jak dziki zwierz próbujący wydostać się z uwięzów. 
– Może po prostu znajdzie się inny sposób na zapłatę? – dla odmiany tym razem już spokojny ton wydostał się z ich wspólnego pyska. 
– Pomożemy z ptaszkami! – wyrwała się znowu Tin.
Wadery aż usiadły, żeby już dłużej się nie chwiać. Zupełnie ignorowały narastający ból i zawroty głowy. I te mroczki, które co chwilę pojawiały się przed ich oczami. A to ci nowość.
– Tin mówiłam ci że masz być cich-- Chociaż… To może być niegłupi pomysł, wiesz? 
Gdyby Tin mogła, uśmiechnęłaby się wtedy triumfalnie. Jednak jedno ciało nie było w stanie robić dwóch rzeczy na raz. 
W końcu nadszedł czas na poświęcenie chociaż części uwagi tej biednej zielarce, która musiała to wszystko obserwować. Złote oczy wbiły się w jej sylwetkę, czekając na jakąkolwiek reakcję. Nie uciekła jeszcze? Ah, tak, przecież były u niej w domu, nie miała więc jak uciec. W takim razie to dziewczyny powinny czuć się teraz zagrożone. Co ona sobie o nich pomyśli! Pewnie ma je za jakąś zwykłą idiotkę, której się klepki we łbie poprzestawiały. Mogły się przypilnować i dużo lepiej zaprezentować, a nie skazać na bycie postrzeganym jako dziwadło. Pewnie na nie nakrzyczy, albo zrobi coś gorszego! Bały się, że zabierze im te maści i wyrzuci je za drzwi, karząc już nigdy nie pokazywać się na oczy. Albo może też je wyśmiać. Że są głupie i niepotrzebnie tu przychodziły. To by było chyba nawet gorsze niż jej złość! Z nerwów zaczęły skrobać pazurami podłogę, i też już patrzeć na nią nie mogły, obawiały się. Znowu zaczęły wgapiać się w swoje łapy, jakby miały tym wzrokiem wywiercić w nich dziurę. Ale wtedy nie mogłyby uciec od odpowiedzialności! Przełknęły powstałą w gardle gulę, w wyczekiwaniu na ostateczny werdykt. Noż szybciej bo zaraz obie tu ze stresu zwariują! 
Wcale nie obie. Tin, przestań panikować.


<Vallieana?>

Słowa: 480 = 29 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics