niedziela, 5 kwietnia 2020

Od Lawrence'a CD. Pandory


To było wyjątkowo szybkie polowanie. Lawrence rozsiadł się na brzegu rzeki i zaczął odgryzać duży kęs zająca. Niezwykły głód, jaki do tej pory odczuwał, przygasał, zamieniając się w przyjemne nasycenie. Dzień się kończył. Medyk wciąż nie wierzył, w to, co ich spotkało. Ledwo udało im się wydostać ze śmiertelnej pułapki! Dawno nie używał swoich piaskowych umiejętności. Wilk obiecał sobie, że kiedy tylko wróci do domu, wróci do treningów. Nigdy nie wiadomo, kiedy znowu będzie zmuszony skorzystać ze swoich zdolności.
Lawrence z utęsknieniem spojrzał w stronę słońca. Powinien szybko wracać do domu. Jest tam potrzebny. Ogarniał go strach na myśl, że ktoś liczył na jego pomoc, a on nie mógł mu jej udzielić.
- Lawrence. Masz już wszystkie zioła? - Głos Pandory wyrwał go z zamyślenia. Medyk wstał, przeciągnął się i bez pośpiechu podszedł do wody. Kiedy skończył zaspokajać swoje pragnienie, odwrócił się do towarzysza i pokiwał powoli głową. Wszystko, co potrzebował, znalazł.
- Tak, mech był ostatni - odparł, strzygąc uszami. - A co?
- Nic - Pandora wydał się być przygaszony. - Teraz będziesz wracał do siebie?
- Chyba powinienem, muszę sprawdzić, co z pacjentem. - Na myśl o rannym wilku Lawrence posmutniał. Miał nadzieję, że wszystko u niego w porządku.
- Dzisiaj chyba jest już późno na powrót. - Uwaga białego basiora była słuszna. Zbliżała się noc. 
- Nie sądziłem, że w jaskini spędziliśmy tyle czasu - westchnął medyk. Czy naprawdę tak długo byli uwięzieni? Beznadziejna sprawa.
- Może zostań u mnie jeszcze jedną noc, żebyś teraz nie szedł po ciemku - zaoponował Pandora. - Do centrum dość daleko. 
Brązowy basior spojrzał w niebo. Nie chciał nawet myśleć o powrocie do domu w panujących wszędzie ciemnościach.
- Naprawdę nie będzie to problemem? - Medyk wolał upewnić się, czy kolejna noc w jaskini Pandory należy do dobrych pomysłów.
- W porządku, nie przejmuj się - zapewnił wilk, jednocześnie drapiąc się po uchu. Wyglądał na dość zadowolonego, choć radosny błysk w jego oku, Lawrence dostrzegł tylko na sekundę. 
Chwilę jeszcze przesiedzieli wspólnie przy rzece, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Dzisiejszej nocy było wyjątkowo piękne. Lawrence podzielił się z Pandorą znajomością konstelacji, wskazując je łapą.

~*~

Medyk obudził się wcześnie. Czekała go dość długa podróż do domu. Właściciel jaskini oczywiście nie spał i pomagał przy pakowaniu ziół. Lawrence wyciągnął na zewnątrz dwie torby.
Atmosfera niemal całkowicie zmieniła się od wczoraj. Słońce rzucało ciepłe płomyki, roztapiając zamarzniętą dotychczas ziemię. Brązowy wilk dostrzegł rozwijające się na gałęziach pąki oraz przebijające się przez resztki śniegu kępki świeżej, zielonej trawy. Rozbudzone ptaki wzniosły ku niebu swe wesołe piosenki, całkowicie przywracając światu utraconą przez zimę radość.
- Wiosna. - Medyk uśmiechnął się szeroko. Później zaczerpnął pełną piersią świeżego powietrza i przeciągnął się. Czuł się, jakby był o kilka lat młodszy!
Pandora dołączył do niego i z oczami pełnymi zachwytu, rozejrzał się wokoło. Wydawał się równie zadowolony co Lawrence. Chwilę później, biały wilk spojrzał na leżące obok medyka torby. Trochę posmutniał. Medyk zastrzygł uszami, zaciekawiony. Nie zapytał jednak o nic.
- Pora, bym wracał - odezwał się w końcu, wstając z miejsca. - Dziękuję za nocleg, Pandoro.
- Przyjemność po mojej stronie - odparł wilk, uśmiechając się lekko. - Jesteś pewien, że dasz radę zanieść obie torby do Centrum?
Lawrence spojrzał z powątpiewaniem na swój bagaż.
- Nie mam wyjścia. Muszę - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Wiesz... Jeśli chcesz, mogę ci pomóc - zaproponował Pandora, przerzucając wzrok z towarzysza na torby.
- Nie mogę cię o to prosić - zdziwił się Lawrence. - To ja miałem cię przecież odprowadzić. Przecież wiesz, że to daleka droga.

<Pandora?>


Słowa: 557

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics