wtorek, 28 kwietnia 2020

Od Spero CD. Aarveda

Pokręciłam powoli głową. Nie. Umysł nie był moim żywiołem, podstawy telepatii znałam, jednak nie przychodziła mi ona naturalnie, tak jak części wilkom posługującym się tym żywiołem i posiadającym tę zdolność od urodzenia. Może dałaby radę nam pomóc Ash... tyle, że jej tu nie było. A wzywanie jej tu z powrotem byłoby lekkomyślne, tym bardziej, że to właśnie o nią chodziło porywaczom. Gdyby mag jakimś cudem odzyskał przytomność i by nam uciekł, prawdopodobnie zabrałby ją ze sobą, a ponowne odbicie wadery mogłoby być o wiele trudniejsze. Pozbawieni elementu zaskoczenia mogliśmy zwyczajnie nie poradzić sobie sami.
- Nie jestem telepatką i nigdy nie byłam - skrzywiłam się lekko. - To nie moja dziedzina magii, jednak... Mogę wejść do jego snu.
Basior spojrzał na mnie pytająco, kończąc ostatecznie pętanie wrogiego maga, choć szczerze wątpiłam, czy to nam coś da. Chyba, że był znacznie mniej potężny ode mnie, w co wątpiłam, bo takie nędzne sznurki nie mogłyby mnie zatrzymać na długo. Już nawet pomijając to, że mogłabym po przebudzeniu zwyczajnie sobie przeskoczyć, więzy zostawiając za sobą. Istniało wiele prostych zaklęć na poradzenie sobie z takimi sznurami, które nie wymagały nawet kiwnięcia palcem, a zaledwie myśli, by zadziałały. Dlatego niewiele dawało obwiązanie nimi przeciwnika jak baleron.
- Mogę zsyłać sny na innych - wytłumaczyłam, zbliżając się do nieprzytomnego maga i rozpoczynając rysowanie pierwszej runy na śniegu. Krąg zatrzymujący wszystko, co znajduje się w jego obrębie. Przedmioty, wilki, magię... Na wszelki wypadek. Po co ryzykować niechcianej, potencjalnie niebezpiecznej ucieczki? - Dzięki temu byłabym w stanie upewnić się, że pozostanie nieprzytomny do przybycia wsparcia, a dodatkowo może go trochę podręczyć jakimiś koszmarami... - uśmiechnęłam się krzywo, jednak szybko spoważniałam, przechodząc kawałek dalej, by wyrysować kolejną runę kręgu. - Mogę jednak również odwiedzać inne wilki we śnie. Ich senny krajobraz... Przepraszam, ale nie wiem, czy chcesz o tym słuchać, bo to dość skomplikowane - posłałam basiorowi ciepły uśmiech, kończąc kolejną runę i idąc dalej. - Streszczę to najbardziej, jak się da, i okroję do niezbędnych faktów. No więc, jeśli znajdę w okolicy składniki do mikstury nasennej, którą bym następnie przygotowała i przyjęła, mogłabym we śnie odwiedzić tego tu osobnika - wskazałam maga ruchem głowy. - I zadać mu kilka pytań. Tyle że... To nie jest do końca dla mnie bezpieczne. Bo nie będziesz mógł mnie w żaden sposób wybudzić, a nieprzytomna pozostanę tak długo, jak działać będzie eliksir. Gdyby nagle przyszło jakieś ich wsparcie - wskazałam ruchem głowy maga - o którym nie wiemy, zostałbyś sam z problem walki z nimi.
- Czyli, podsumowując, raczej nie piszesz się na ten pomysł - westchnął basior, wodząc za mną wzrokiem, gdy kończyłam zataczanie kręgu wokół nieprzytomnego maga, rysując ostatnią runę.
- No tak nie bardzo - gdy dokończyłam runę, wyobrażona linia na śniegu, którą zakreśliła wraz z pozostałymi znakami, zalśniła na fioletowo, by zaraz wystrzelić cienką ścianą w górę i zamknąć się nad wilkiem w formie kopuły. Teraz w żaden sposób nie wydostanie się ze środka... chyba że ktoś z zewnątrz zatrze którąś runę. Ale tylko z zewnątrz, jeśli więc nikt nie przybędzie mu na ratunek, nie powinniśmy mieć już z nim kłopotu.
- Czyli czekamy na wsparcie - podsumował basior, siadając nieopodal kręgu i przyglądając się magicznej barierze.
- Czyli czekamy - skinęłam głową. Przeniosłam wzrok na obozowisko porywaczy, które znajdowało się w pewnej odległości pod nami. - A w tym czasie możemy przeszukać ich rzeczy. Może znajdziemy jakieś papiery, nie papiery...
- A co z tym tutaj? - basior wskazał maga. - I co to w ogóle za bariera? Tak z ciekawości pytam.
- Krąg runiczny, który zamyka w sobie wszystko, co się znajduje w jego wnętrzu i nie pozwala się temu wydostać - wytłumaczyłam, odpowiadając najpierw na pierwsze pytanie. - To rytuał, do którego wykorzystuję zwykle siły otaczającej nas natury, nie własne, nie wymaga on więc ode mnie jakiegoś szczególnego poświęcenia. A spełnia swoją funkcję, więc, gdy zajdzie taka potrzeba, sięgam do niego bez obawy, że coś się spitoli.
Basior skinął głową na znak, że rozumie, a ja kontynuowałam, odpowiadając na jego pierwsze pytanie.
- A co do tego tu... Możemy się w zasadzie rozdzielić. I tak pozostaniemy w zasięgu wzroku - ruchem głowy wskazałam doskonale stąd widoczne obozowisko. - Jedno z nas pójdzie przeszukać ich rzeczy, drugie poniańczy zakładnika, a w razie jakichkolwiek kłopotów, na pewno usłyszymy swój krzyk - wzruszyłam ramionami i choć moje słowa były dość makabryczne, taka była prawda. - Naczy, wiesz, zawsze możemy też nie robić nic i po prostu czekać. Niemniej, przyznam szczerze, ciekawi mnie, czy możemy być już w miarę spokojni o nasze życie, czy może ta dwójka działa z kimś w zmowie i w każdym momencie możemy zostać napadnięci... Ale ty tu dowodzisz, więc decyduj - uśmiechnęłam się lekko.

<Aarved?>

Słowa: 745

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics