niedziela, 26 kwietnia 2020

Od Lawrence'a CD. Pandory


Powrót do normalności okazał się dziwnie ciężki. Choć Pandory nie znał zbyt długo, obecność wilka sprawiała, iż medyk stawał się dziwnie szczęśliwy. W swoim zawodzie nie mógł narzekać na brak towarzystwa, jednak wśród innych równie łatwo być samotnym.
Lawrence od rana do nocy pomagał wszystkim zranionym duszyczkom. Tu ktoś przyszedł z katarem, kolejny z kolcem w poduszeczce, a jeszcze inny żalił się na uporczywy ból brzucha. Medyk więc miał pełne łapy roboty. Mimo obietnicy złożonej Pandorze, nie miał dnia, aby wybrać się w tak daleką podróż. Jego wcześniejsze zniknięcie bez zapowiedzi wywołało w miasteczku niemałą panikę. Nie potrafił kolejny raz odejść na tak długo.
Tak więc poświęcał się głównie swojej pracy. Całymi wieczorami siedział przy lekarstwach, dniami przy pacjentach, więc nie miał nawet czasu pomyśleć o odwiedzinach u przyjaciela.
- Dwa razy dziennie, rano i wieczorem, smaruj nos - polecił Lawrence szczeniakowi, który stoczył niedawno walkę z dość upartym jeżozwierzem. - Jeśli opuchlizna nie zejdzie do końca tygodnia, zgłoś się do mnie. I uważaj na siebie na przyszłość!
- Dziękuję, Lawrence! - Malec przetarł cały zaczerwieniony nos, z którego wcześniej wyjąłem kolce. Był to ostatni pacjent na dzisiaj. Zdawało się, że z dnia na dzień coraz mniej wilków potrzebowało jego pomocy. Nadchodząca wiosna najwyraźniej zakończyła czas przeziębień i nagłych złamań. Zaczęły się zaś alergię, jednak z nimi łatwiej było sobie poradzić. Znane już od lat medykowi lekarstwa z roku na rok nie traciły na szczęście skuteczności.

~*~

- Wybierasz się na Święto Jedności, Lawrence? - Medyk zastrzygł uszami, słysząc pytanie ciężarnej wilczycy, która przyszła zapytać, czy z jej młodymi wszystko w porządku. Basior zaprzeczył, nie wiedząc, o co chodzi. Wadera szybko wyjaśniła okoliczności zabawy, która miała się niedługo odbyć.
- Może wpadnę na kilka minut - przyznał zainteresowany Lawrence. Odpoczynek po całym tygodniu pracy będzie zasłużony.
- Na targu widziałam dzisiaj świeży rumianek. - Informacja od wilczycy ucieszyła medyka. Okazja zdobycia nowych ziół to zawsze świetna wiadomość. 
Wilki pożegnały się. Basior zabrał swoją torbę i skierował się w stronę centrum. Nadszedł czas uzupełnić deficyt rumianku.
Medyk spacerował po straganach w poszukiwaniu wszystkich potrzebnych mu składników. Mijał wszelkiego rodzaju warzywa, owoce czy ozdobne roślinki. Kończąc przeglądać stoisko z kwiatami, odwrócił łeb. Wtedy też w tłumie dostrzegł znajome, białe futro. 
- Pandora! - zawołał. Basior odwrócił głowę. - Dobrze cię widzieć!
- Witaj Lawrence, ciebie również. - Widocznie zadowolony wilk podszedł do medyka. - Pewnie to, co ciebie - zakupy. 
- Niewątpliwie - odparł brązowy basior. - Jak się czujesz? Dawno się nie widzieliśmy. 
- Dzieciaki, którymi się opiekowałem dały mi trochę w kość - Pandora zaśmiał się serdecznie. Wcale nie wyglądał na złego. 
- Podobnie jak moi pacjenci, ale taka praca - przyznał medyk. - Słyszałeś może o święcie, które ma się niedługo odbyć? 
- Coś obiło mi się o uszy. 
- Może masz ochotę się tam ze mną wybrać? - zaproponował Lawrence, delikatnie się uśmiechając. Obaj potrzebują odpoczynku. Liczył, że Pandora się zgodzi - mieliby wtedy trochę czasu, który mogliby spędzić razem. 

<Pandora?>

Słowa: 461

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics