niedziela, 26 kwietnia 2020

Od Spero - Święto Jedności - Quest I

Czas otworzyć oczy, Spero.
Obudziłam się gwałtownie, a przywitała mnie tak wszechobecna, gęsta ciemność, że przez chwilę myślałam, że uderzenie w głowę uszkodziło w jakiś sposób nerwy w czaszce, w następstwie czego straciłam wzrok. Ale nie. Na szczęście.
Poruszyłam się ostrożnie, sprawdzając, czy wszystkie kości mam całe. Nie poczułam jakiegoś wielkiego bólu, jedynie niewielki dyskomfort po stronie, na której teraz leżałam, a którą prawdopodobnie uderzyłam w ziemię, gdy mnie tu przywlekli. Pewnie jestem tylko posiniaczona.
Spero... Spero, pospiesz się.
Zacisnęłam mocniej powieki, zastanawiając się, skąd się bierze ten dziwny głos, który słyszałam. Po chwili jednak przestałam się już przejmować jego pochodzeniem, bo ważniejsze miało okazać się to, co mówił. Pospiesz się. Ale dlaczego? O co chodziło? Czemu powinno mi być tak pilno...?
Zerwałam się gwałtownie, omal nie przywalając głową w jakąś półkę skalną. Zaklęłam, a mój głos rozszedł się echem po jaskini. Zaklęłam ponownie, gdy oprzytomniałam na tyle, by przypomnieć sobie, gdzie byłam, co tu tak w zasadzie robiłam i... czego się przypadkiem dowiedziałam.
Mój pysk opuściła teraz cała wiązanka przekleństw, każde jedno zostało zwielokrotnione przez echo, codzienność w Jaskiniach Morskich, przez co wydźwięk był jeszcze bardziej dramatyczny. To znaczy... tak sądziłam. Że tak mógłby pomyśleć jakiś przechodzący obok wilk, czy coś. Jednak tak się złożyło, że byłam sama. Jak na złość.
Pewnie zastanawiacie się, skąd u mnie ta panika, co? No cóż. W wyniku serii niefortunnych zdarzeń tak się zdarzyło, że znalazłam się teoretycznie w złym miejscu, w złym czasie, z drugiej jednak strony dało to szansę na powstrzymanie tragedii. Niewielkie, bo nie miałam pojęcia, ile leżałam nieprzytomna, ale nadal - jakieś. Mogłam jeszcze coś z tym zrobić.
Cholera, czemu zawsze to mi się takie historie przydarzały? Byłam tylko magiem. Magiem, cholera. Nawet nie magiem bojowym czy coś takiego. A wszystko wskazuje na to, że w praktyce właśnie takie stanowisko pełnię. W sensie... nie oficjalnie, nikt mi za to nie płaci. Mimo to, średnio raz w miesiącu, musiałam wpakować się w jakąś kabałę, z której cudem tylko uchodziłam cało, bez większych uszczerbków na zdrowiu.
Do Jaskiń Morskich udałam się z poleceniem sprawdzenia jakiś magicznych anomalii, które podobno miały tam miejsce w ostatnich czasach, a które zdążyły już spowodować zapadnięcie się części korytarzy. Może i mniej uczęszczanych, ale wiadomo, jak to bywa z magią i tego typu sprawami - teraz może nie jest to w żaden sposób krzywdzące dla społeczeństwa, a potem nagle coś pierdyknie nie tak, jakby ktokolwiek przypuszczał i od razu zniszczenia, które albo okazują się poważnie zagrażać życiu obywateli, albo zaprzepaszczają pracę naszych przodków i sił natury, niszcząc doszczętnie na przykład takie bardzo malownicze jaskinie, jak te... No i w każdym razie, dlatego tu przyszłam. Dlatego poszłam korytarzami w głąb Jaskiń Morskich, kierując się śladami magii i dlatego wpadłam na jakieś... nielegalne zgromadzenie.
To znaczy, nie że nielegalne było zbieranie się w więcej osób. Nie, nie, nie o to chodziło. Bardziej o to, o czym rozmawiali...
Prawdopodobnie to oni odpowiadali za te dziwne anomalie. Nie wiem, co robili, ale z ich rozmowy wywnioskowałam, że mogli eksperymentować w jakiś sposób z magią. Niebezpieczna sprawa, ale oni mieli ku temu, w ich mniemaniu, ważny powód. Na tyle ważny, że gotowi byli ryzykować. Bardzo, bardzo wiele, bo magia to niewdzięczny materiał na prowadzenie z nią eksperymentów.
No a ja, z moim już prawie legendarnym szczęściem, znalazłam się akurat przy rozmowie, którą prowadziły te, spotykające się w tak nietypowym do spotkań miejscu, wilki. Dzień przed Świętem Jedności, w czasie którego chcieli swój plan zrealizować. Kręciłam się po wydrążonych przez morską wodę korytarzach, można powiedzieć, że losowo wybierałam kierunek i w ten sposób... znalazłam się dokładnie nad komnatą, w której odbywało się właśnie spotkanie tajnych kompletów. Czy raczej zamachowców, jak dowiedziałam się już chwilę później. Przyczajona na skalnej półce, nad głowami obcych wilków, przysłuchiwałam się toczącej się między nimi rozmowie. Podsumowaniu tego, co osiągnęli, prawdopodobnie powtórzenie całego planu raz jeszcze... pięć wilków zamieszanych w intrygę. Pięć wilków, każdy z nich ze ściśle wyznaczony zadaniem, pracujący razem, by wspólnie osiągnąć sukces.
Zabić Nairę.
Nie wyobrażałam sobie, jaki powód mógł przyświecać ich poczynaniom. Zabić Królową? Jeszcze tak dobrą jak ta, która włada nami obecnie? Po co? Ze zwykłej chęci buntu przeciwko panującemu porządkowi? Przecież to był idiotyzm. Cały ten plan przecież nie mógł się powieść.
Dobrze wiesz, że tak nie jest, Spero.
Nie wiem, co to za głos zaczął przemawiać do mnie w myślach, ale zdecydowanie z każdym wypowiadanym przez niego zdaniem coraz bardziej miałam go dość. Chyba dlatego, ze miał rację, no ale nieważne.
Jeśli Królowa albo ktoś z jej bliskiej świty nie zostanie w porę ostrzeżony, Nairze naprawdę może grozić niebezpieczeństwo. Musiałam się pospieszyć. Jak najszybciej opuścić te kręte korytarze i dotrzeć do Centrum przed oficjalnym rozpoczęciem obchodów Święta Jedności. Tyle że nie należałam do najszybszych wilków, jeśli chodziło o tradycyjny sposób poruszania. Niemniej... miałam swoje sposoby, by możliwie przyspieszyć czas, w jakim dotrę do Centrum.
Przeskok za przeskokiem, z prędkością, o jaką bym się nie podejrzewała w najśmielszych marzeniach, mknęłam przez Królestwo, znikając z jednego miejsca, a pojawiając się na zaledwie ułamek sekundy kilkanaście kilometrów dalej, by ponownie zniknąć. Liczyła się każda sekunda, musiałam powiadomić Nairę o tym, czego się dowiedziałam...
Dotarłam do Centrum, a przytomności nie straciłam prawdopodobnie tylko dlatego, że we krwi buzowała adrenalina. Niestety - nie w porę, jak się okazało zaraz po tym, jak wypadłam na zatłoczony Rynek. No tak... było już blisko południa, zabawa trwała w najlepsze. A gdzieś w tym tłumie, Zerdin jeden wiedział gdzie, przechadzała się królowa, która była w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a o czym nie miała pojęcia ani ona, ani nikt z jej świty.
- Szlag by to wszystko trafił - warknęłam, nieopatrznie na głos. Przechodzący koło mnie basior spojrzał na mnie krzywo i mruknął coś o kulturze języka, która, ma wrażenie, z roku na rok coraz bardziej podupada. Miałam ochotę mu coś odwarknąć, ale to nie był ani czas, ani miejsce.
Zignorowałam więc po prostu wilka i zaczęłam przeciskać się przez gromadzony na Rynku tłum.
Poszukiwanie białej, nawet uskrzydlonej, wadery, w takim tłumie wilków, z których przeważająca większość była właśnie biała, rzadziej uskrzydlona, ale nadal nie były one rzadkością, było jak szukanie igły w stogu siana. Jakie miałam szanse na to, że ją odnajdę wystarczająco szybko, by zapobiec tragedii? Co mógł w obliczu zamachu stanu zrobić jeden wilk, do tego tak drobny i wątły jak ja?
Powinnam kogoś poinformować. Kogoś z wojska, z osobistej eskorty Królowej... Nie dysponowałam jednak zdolnościami telepatycznymi, a znalezienie kogoś z eskorty było mniej więcej tak samo trudne, jak dostrzeżenie samej Królowej.
Byłam w czarnej dupie.
Nie traciłam jednak nadziei, zdecydowana zrobić wszystko, by powstrzymać zamach stanu. Biegnąc bez wytchnienia, przeciskając się przez tłum, zastanawiałam się jednocześnie... jaki jest tak w zasadzie powód zamachowców? Zabić Nairę... Przecież na tronie będzie musiał zastąpić ją ktoś inny. Z tej samej rodziny królewskiej. Więc... Cholera, o co mogło chodzić?
Skąd założenie, że działają sami z siebie?
No tak. Może są wynajętymi zabójcami czy coś. Nie wiem. Byli mi obcy, ale prawa jest taka, że mimo iż znam sporo wilków w Królestwie, nie było mowy, bym spotkała się z każdym. Było ich zwyczajnie za dużo. Zamachowcy mogli więc być zarówno tutejsi, jak i obcy. Nie wiedziałam tego i nie mogłam wiedzieć... Więc tak. To mógł być każdy. A że nie zapamiętałam imion, z resztą w zasadzie żadne nie padły podczas tamtej rozmowy...
Zatrzymałam się gwałtownie. Cholera. O czym ja myślałam do tej pory? Przecież... nawet jeśli znajdę Nairę albo kogoś z jej świty, to co im powiem? Wpadnę i wyrzucę z siebie, że podczas badań Jaskiń Morskich wpadłam na jakieś podejrzane spotkanie pięciu wilków? Nie znałam ani ich imion, ani nie miałam dowodów, że faktycznie mają takie zamiary, jak sądzę. Moje słowo przeciwko ich, o ile w ogóle ktoś ich znajdzie w tym tłumie.
Sama musisz się tym zająć. Wiesz o tym.
Cholerny, upierdliwy głos w głowie.
- Zamknąłbyś się wreszcie - warknęłam cicho, mając nadzieję, że usłyszy mnie właściciel tego głosu, a nie otaczające mnie wilki. Z tym drugim się udało, z pierwszym - trudno powiedzieć. W każdym razie w tamtym momencie już się nie odezwał.
Niemniej miał rację. Kimkolwiek był, a podejrzewam, że jakimś duchem, który się do mnie przyczepił w Jaskiniach. Zdarzało się, nigdy nie na długo, ale często w momentach, w których miałam coś ważnego do zrobienia... na czym przy okazji zależało duchowi, który się na mnie jakimś zrządzeniem losu napatoczył. W każdym razie... zwykle mówił do rzeczy i tak było również tym razem. Jakbym miała zacząć nagle wypytywać otaczające mnie wilki, gdzie jest Królowa i gdybym potem wyleciała nagle z informacją, że ktoś szykuje na nią zamach... Albo zostałabym uznana za wariatkę, albo za współwinną zamachu, która w ostatniej chwili postanowiła zdradzić towarzyszy...
Dlaczego ta sytuacja była tak powalona?
Zatrzymałam się nagle, przy jakimś stoisku z wypiekami. Ale nie to było teraz dla mnie ważne, gdzie się znajdowałam. Zaczęłam za to raz jeszcze przypominać sobie całą sytuację z Jaskiń. Jakie dokładnie słowa padły? Co mówili po tym, jak mnie zauważyli i, po chwili pościgu, złapali, ogłuszyli i rzucili w jeden z rzadko uczęszczanych korytarzy...
Jakbyś wcześniej się stamtąd ewakuowała, nie miałybyśmy teraz problemu, bo zdążyłabyś ostrzec kogoś na czas.
- Jak masz zamiar ze mną rozmawiać, to mi się pokarz, z łaski swojej - warknęłam cicho. Serio, kultury ten duch nie miał za grosz...
Po chwili zamajaczyła przede mną półprzezroczysta sylwetka białej wadery... która zdawała mi się dziwnie znajoma. Nie przypominałam sobie jednak, bym ją kiedykolwiek spotkała, może widziałam na jakiejś rycinie w książce, na obrazie...
Przyglądałam się im od jakiegoś czasu i zastanawiałam się, jak kogoś poinformować... A potem napatoczyłaś się ty.
- No tak, to w istocie było wygodne - mruknęłam, schodząc z głównej drogi, za stragany, gdzie kręciły się tylko pojedyncze wilki. Duch podążył za mną. - I to jeszcze wilk widzący duchy.
Zawsze uważałam, że mam szczęście w życiu.
Westchnęłam ciężko. Nasza współpraca będzie okraszona obopólnym cierpieniem, jak nic.
Ruszyłam truchtem przed siebie, decydując się wypuścić macki magii sondującej. Chciałam wyśledzić najlepiej Królową, a jak się nie da, to chociaż jednego ze spiskowców. Żeby choć w jakiś sposób pokrzyżować ich szyki. Zrobić cokolwiek.
- Skoro tyle tam z nimi siedziałaś, to pewnie znasz ich plan od podszewki? - rzuciłam w powietrze, do ducha, którego już nie widziałam, ale podejrzewałam, że nadal za mną podążał. Miał wspólny ze mną cel więc nie odejdzie, dopóki nie zrealizuje go za moim pośrednictwem.
Znam. Ale nie za wiele ci to da, nie jesteś wojownikiem, prawda?
Nie byłam, jednak przecież walka nie była mi obca. Moja przeszłość, dzieciństwo o tym zadecydowało i nie mogłam na to nic poradzić. Czasami było to przydatne, czasami mniej, w tej jednak chwili...
- Priorytetem jest powstrzymanie zamachu - powiedziałam powoli. - Bez względu na koszty, które będę musiała ponieść ja. Bezpieczeństwo Królowej jest najważniejsze.
No proszę... Nie podejrzewałam cię o tak daleko sięgający patriotyzm.
- To nie patriotyzm. To dbałość o życie drugiego wilka i podejście pod tytułem "nie mam nic do stracenia" - obejrzałam się za siebie, mając nadzieję zobaczyć ducha wadery, jednak nic tam nie było. - A Naira nie zasłużyła w mojej opinii na śmierć. Dlatego zrobię wszystko, by do tego nie doszło.
Po moim uzewnętrznieniu zapadła cisza. Która się przedłużała, gdy tyłem straganów przemykałam bliżej placu przed Pałacem. Duch wadery odezwał się dopiero gdy byłam już niemal na miejscu.
Jest na dziedzińcu.
Przeskoczyłam.
Pojawiłam się przy fontannie, przy której lubiłam przesiadywać w ostatnim czasie. Rozejrzałam się dookoła, szukając białej, uskrzydlonej wadery. I ją znalazłam.
A zaraz za nią, niebezpiecznie blisko, podejrzanie nie zwracając uwagi na Królową, jeden z wilków, które widziałam w Jaskiniach.
Spero...
- Widzę - warknęłam. Natychmiast zaczęłam się przeciskać przez tłum, który w tym miejscu był, zdaje się, jeszcze gęstszy, niż w pozostałych częściach rynku.
Mają w ekipie maga, który ma z oddali pilnować, by nic nie zakłóciło ich planu.
To też słyszałam podczas podsłuchanej rozmowy, jednak dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, co to znaczy.
Nie mogłam tak po prostu podejść i zacząć krzyczeć czy coś... bo oberwę również ja, a potem i tak Naira zginie. Nie, musiałam pomyśleć nad czymś innym... Czymś mniej przewidywalnym.
I wtedy zobaczyłam basiora w oficjalnych barwach królestwa. Wojownik. Jednak miałam szczęście...
Ruszyłam w jego kierunku, z zamiarem przekazania mu, czego się dowiedziałam... I wtedy dostrzegłam ruch basiora z Jaskiń, który stał przy Królowej.
Zareagowałam instynktownie, przeskakując w tamto miejsce, idealnie pomiędzy niego, a Królową. Momentalnie poczułam, jak coś przebija moją skórę na klatce piersiowej, nóż ześlizguje się po żebrach... Zaraz potem nadszedł ból.
Spero, bariera! Mag zaraz rzuci zaklęcie!
Zamrugałam powoli, patrząc w oczy basiorowi, który ugodził mnie właśnie nożem i tylko fartem nie wbił się w żaden ważny organ, tylko ześlizgnął, tworząc długą, mocno krwawiącą szramę. Nie była jednak śmiertelna, a ja zdobyłam sporo materiału do rzucania zaklęć rytualnych.
Cofnęłam się, niby przypadkiem dotykając umazaną krwią łapą zadu Nairy, która jeszcze chyba nie ogarnęła, co się przed chwilą stało. Wymamrotałam kilka słów zaklęcia obronnego, które jednak mogło nie zadziałać w przypadku zaklęcia. Więc kolejną rzeczą, którą zrobiłam, było postawienie wokół mnie i Królowej magicznej bariery, która odgrodziła nas od jakichkolwiek bodźców zewnętrznych.
- Co się... - usłyszałam głos Nairy, ale zaraz zamilkła, gdy bariera zadrżała pod wpływem reakcji z innym zaklęciem, co odczułam na tyle dotkliwie, że zwaliło mnie z nóg. Sapnęłam głucho, padając na ziemię, barwiąc ją posoką, wypływającą z rozciętej piersi... Kręciło mi się w głowie, czułam metaliczny posmak w pysku.
Trzymaj się, Spero. Zrobiłaś już dość... Naira przeżyje.
Westchnęłam ciężko, jęknęłam z bólu, zakaszlałam, wypluwając krew... Po czym oczy zaszły mi mgłą i straciłam przytomność.
Jednak najważniejsze było to, że zwróciłam uwagę strażników. Królowa była uratowana...
To, że teraz ja potrzebowałam pomocy, było zupełnie inną kwestią. Nie z takich problemów się wywijałam... Wyliżę się i z tego.

~*~

Królowa przeżyła, ja również - choć cudem. Duch wadery, który mi pomagał, pokazał mi się zaraz po przebudzeniu w szpitalu, uśmiechnął się do mnie i zniknął, więcej się nie pokazując. Nadal nie wiedziałam, kim był i miałam się już o tym prawdopodobne nigdy nie dowiedzieć.
Zamachowcy zostali złapani przez wojowników obecnych na rynku, teraz czekał ich sąd. No cóż... Plan zdecydowanie im się nie powiódł. Potem wyszło na to, że byli to płatni zabójcy wynajęci przez wrogów rodziny królewskiej, która wieki temu została wygnana z Królestwa i teraz chcieli się zemścić. Zabijając Królową.
Słabe to jakieś, karanie potomków osób za coś, co zrobili ich rodzice, dziadkowie... generalnie przodkowie. Ale cóż... tak było.
Na całe szczęście nie musiałam się już tym przejmować. Szczególnie, gdy już zdałam relacje z mojej wizyty w Jaskiniach Morskich, jako świadek... Królowa żyła, zdążyłam przybyć z pomocą i to było najważniejsze.


Treść questu:
W Święto Jedności Królowa cały czas przebywa wśród tłumu, pokazując, że tego dnia znikają wszelkie podziały. Nie każdy jednak jest pozytywnie do tego nastawiony. Udaje ci się dowiedzieć, że właśnie wtedy ktoś zamierza przeprowadzić zamach na Nairę. To idealna okazja, nikt nie spodziewa się ataków. Kto chce się pozbyć głowy państwa? Samotnik, grupa przestępcza, najemnik wrogiego ludu? Zdołasz się tego dowiedzieć? Uratować Królową? Co jeśli ci się uda, a nikczemnik się nie podda? Nie pozwól doprowadzić do zamachu stanu i znajdź zdrajców korony!
Minimum 2000 słów
Nagroda:  200 łusek + 5pkt do dowolnego zagospodarowania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics