środa, 21 grudnia 2022

Od Halley do Wenus

    "Nienawidzę śniegu"- pomyślała Halley, gdy po raz kolejny dziś jej niesamowicie krótkie nóżki oblepione białym puchem utknęły w zbyt wysokiej zaspie, powodując, że wadera wylądowała pyszczkiem w naturalnej poduszce. Co prawda było to bardzo widowiskowe i prawdopodobnie słodkie, ale czwarty raz dziś to było trochę za wiele. Szczególnie, że wyszli z domu dosłownie godzinę temu. Podnosząc się z trudem usłyszała delikatny chichot brata, który ciągnął ją za ogon, próbując pomóc jej w jakikolwiek sposób. Nie żeby to wiele dawało.
    - Zobaczysz, następnym razem to będziesz ty. - wymamrotała podnosząc się i odlepiając od sierści zlepione grudy śniegu, który niemiłosiernie kleił się nie tylko do niej, ale też do reszty puchu na ziemi. Prawdą było, że Wenus wywrócił się już równie dużą ilość razy co Halley. - Muff, nie sądzisz, że powinniśmy kazać Jowiszowi nas dziś zanieść? Ten śnieg jest nie do wytrzymania!
    - Musiało być dziś wyjątkowo ciepło w nocy. Śnieg jest zbyt wilgotny. - zauważył trafnie Wenus. - Jeden z minusów tak puchatej sierści. Ale doskonale zdajesz sobie sprawę, że gdybyśmy rozkazali Jowiszowi nas zabrać, zaniósł by nas do tych nudnych szczeniaków na Ulove i całe nasze dzisiejsze plany poszłyby na marne. Już wolę wywracać się co kwadrans niż słuchać jak traktują nas jak dzieci.
    - Prawda, nie jesteśmy już dziećmi! - Powiedziała dumnie wypinając pierś Halley. - Ale... długie łapy Jowisza by się przydały. Daleko jeszcze?
    - Szczerze mówiąc nie wiem. Przez ten śnieg ciężko określić ile przeszliśmy.
    Halley naprawdę zaczynała żałować, że gdy tylko jej łapa dotknęła dzisiejszej ziemi nie
zawróciła się na pięcie i nie zaproponowała jakichś ciekawych zajęć w domu. Z drugiej strony wiedziała, że planowali ten wypad z bratem już od dawna i jej ekscytacja wygrywała ze zmęczeniem. Podniosła więc obklejoną nóżkę i postawiła kolejny, skrzeczący krok wyglądając przy tym jak mały bałwanek. Śnieg utrudniał jej każdy ruch. 
    Plan nad którym właśnie pracowali był ogólnie dość prosty, ale wymagał sporej ilości przygotowań przed wykonaniem. Niestety, by je zrobić trzeba było przejść kawałek. Muff i Puff w swoich szczenięcych ciałkach mieliby nie małe problemy nawet gdyby byli normalnych rozmiarów, a przecież byli dodatkowo o połowę mniejsi niż ich rówieśnicy. Ale byli też dwa razy słodsi od kogokolwiek kogo znali. Ba, nawet i cztery razy! Pokładali w tej cesze wielką dumę jak i wielkie pokłady wrodzonej przebiegłości. Prawdę mówiąc właśnie tę cechę planowali wyzyskiwać w następnym dowcipie.
    Kierowali się ku centrum, gdzie było dużo uliczek, sklepów, a przede wszystkim dużo wilków. Oznaczało to bowiem, bardzo, ale to bardzo dużo rozmaitych sytuacji do wykorzystania i ofiar do rozrywki. Niestety "kierowali" to było niesamowicie odpowiednie słowo w stosunku do sytuacji w której się znajdowali.
    - Wenus, w ten sposób nigdzie nie dojdziemy. Nie mam nic przeciwko nocowaniu pod jakimś krzaczkiem, wiesz że idealnie zmieścilibyśmy się pod kopułą śniegu na którymkolwiek z nich i to nawet we dwójkę, ale wtedy nasze plany pójdą na marne. Przecież wiesz, że to musi być jutro!
    Bliźniak zamyślił się poważnie nie przestając brodzić w śniegu, co spowodowało, że łapka utknęła mu w lepkiej grudce śniegu i wyłożył się płasko na brzuszku. Puff podeszła do niego i usiadła przechylając łepek. Jej paciorkowe oczka wpatrywały się w pyszczek brata, gdy ten podmuchem powietrza poprawiał swój loczek.
    - Widzisz? 
    - No dobrze, sprawdź czy w okolicy ktoś jest. Wykorzystamy swoją słodycz. 
    Halley rozpromieniła się natychmiast i przywołała Effa. Mały trylobitowaty robaczek z metalu wykopał się gdzieś spod w jej futerka i po chwili już czmychnął po śnieg. Puff zamkneła oczy by się mocniej skupić, a Muff jakby od niechcenia złapał ją za przednią łapkę, dalej leżąc w śniegu. Minęło kilka chwil nim Halley z uśmiechem otworzyła oczy i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z bratem przesyłając mu obraz znalezionego wilka myślami.
    - Więc jaki jest plan? - Spytała absolutnie podekscytowana, a w oczach obojga zaświeciłysię psotne iskierki.

<Wenus?>
Słowa:615 = 36 KŁ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics