wtorek, 26 maja 2020

Od Spero - Trening III

Chyba każdy, słysząc moje imię, miał przed oczami niewielką, słabiutką, błękitną waderą. Oczywiście - wszyscy, którzy mnie kojarzyli. A podejrzewałam, że, czy tego chciałam, czy nie, większość wilków przynajmniej kiedyś o mnie słyszała. Więc gdy, robiąc coś, przenosząc z miejsca na miejsce albo męcząc się z innymi wymagającymi siły czynnościami, spotykałam kogoś, szczególnie znajomego (choć obce wilki zachowywały się podobnie), natychmiast padało pytanie: "Może ci pomóc? To wygląda na ciężkie."
No i moja parszywa kondycja. Która, pomimo lat, które już spędziłam w Królestwie, nadal niewiele się poprawiła. Nie łapałam już zadyszki po krótkim spacerze, ale dłuższe podróże ciągle sprawiały mi problem. Powoli zaczynałam mieć tego dość.
Dlatego zdecydowałam się poćwiczyć. Rozwinąć w jakiś sposób swoją siłę, by w jakiś sposób ułatwić sobie życie. Przestać być dla wszystkich tylko kulą u nogi... W pewien sposób usamodzielnić się, nie tylko w kwestiach związanych z magią.
Tylko jak się za to zabrać? Początkowo nie miałam żadnego konkretnego pomysłu. Znałam się na treningach magii, mogłam udać się do biblioteki, wypożyczyć książkę, coś się z niej nauczyć... Jednak treningi fizyczne nie działały w ten sposób. Książki mi w nich nie pomogą.
A w każdym razie tak początkowo sądziłam.
- Trening siłowy? - Fen spojrzał na mnie pytająco. Siedzieliśmy razem przy wejściu do biblioteki Królewskiej, przy stanowisku bibliotekarza. Basior porządkował spis księgozbioru, a ja mu pomagałam uzupełniać brakujące fiszki, na których zapisywane były tytuły, autor, numer oraz sekcja, gdzie dana książka była umieszczona. Miałam dzień wolny, a ponieważ Lysander nadal nie wrócił z wojny, Sukki odwiedzała matkę, a Ash kręciła się gdzieś po Dystrykcie IV, zajęta swoimi sprawami, postanowiłam odwiedzić znajomego pomocnika bibliotekarza, który zawsze miał co robić. Dlatego nigdy nie odrzucał propozycji pomocy.
- Od pewnego czasu mam wrażenie, że stoję w miejscu - rzuciłam, dopisując magicznym piórem kolejny tytuł nowo dodanej do księgozbioru książki na fiszce. - Nie w kwestii magii, wiesz... Z tym cały czas się rozwijam i odkrywam kolejne możliwości żywiołów, z którymi jestem związana - basior wrócił uwagą do szufladki, w której układał fiszki alfabetycznie, by potem łatwiej było ich szukać. Wymagało to pewnego skupienia, jeśli robi się to od pewnego czasu, bo łatwo było wpaść w rutynę i coś pomieszać. Nie zdziwiłabym się, gdyby basiorowi po nocach śniły się te wszystkie karteczki, tytuły, alfabet i numerki... - Po prostu chciałam coś zrobić ze sobą. Swoją siłą. A raczej jej brakiem - spojrzałam kątem oka na basiora, ale ten nadal skupiał całą swoją uwagę na segregowaniu fiszek. - Nawet codzienne funkcjonowanie jest przez to utrudnione.
- Nie wątpię - mruknął w odpowiedzi, zatrzaskując jedną szufladę, a otwierając kolejną. Z tytułami zaczynającymi się od innej litery alfabetu. - Ale w sumie nie wyobrażam sobie ciebie na placu ćwiczebnym.
Nie dało się mu odmówić racji, bo sama miałam podobne odczucia. Acz zwykle kierowałam się myślą, że nie ma rzeczy niemożliwych. Niemniej tym razem trening siłowy wydawał się dla mnie właśnie takim czymś awykonalnym. Mimo to chciałam spróbować.
- A czy siłę można ćwiczyć tylko na placu treningowym, robiąc te wszystkie ćwiczenia, które wykonują wojownicy w ramach codziennej rutyny? - rzuciłam lekko, nie mając na myśli niczego konkretnego, właściwie to nawet nie będąc pewną tego, co mówiłam... Ale Fen podchwycił temat.
- Wiesz... coś w tym jest - uśmiechnął się lekko, odrywając się na moment od tego, co robił. Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół. - Być może mam dla ciebie pomysł na ten trening. I przy okazji mi pomożesz.
Pomysł, jak na określenie go mianem pomysłu na trening siłowy, był na pewno nietypowy. Mimo to miał prawo zadziałać. W końcu siłę można budować przez ćwiczenia, noszenie bądź przesuwanie ciężkich przedmiotów. Zwykle wybierano do tego celu chyba kamienie, może jakieś inne ciężkie elementy lokalnej flory. Jednak, tak w zasadzie, dlaczego nie można by wykorzystać czegoś innego? Na przykład... książek?
Jak tłumaczył Fen, taszczenie ciężkich książek w górę i w dół po schodach było nawet bardziej męczące, niż typowe treningi wojskowe. A to, jak wyglądają te drugie, wiedział, ponieważ kiedyś miał aspiracje na zostanie wojskowym... ale życie zweryfikowało. Jego przeznaczeniem były książki i to tutaj, w bibliotece, otoczony nimi, czuł się najlepiej. A ponieważ i ja wolałam raczej przebywać tutaj, niż na otwartej przestrzeni, gdzie pizgało złem... Pomysł Fena naprawdę przypadł mi do gustu. Tym bardziej, że zadeklarował się pomóc.
To, że, gdy przyszło co do czego, okazało się, że jego pomoc ograniczała się do zasiąścia w fotelu i wskazywania, które książki teraz mam przenieść i gdzie, było sprawą drugorzędną. Co nie zmieniało faktu, że kilkakrotnie w czasie tego treningu byłam bliska zamordowania go.
Zaczęłam spokojnie, tylko kilka książek zapakowanych do specjalnych sakw, które przerzucało się przez grzbiet, by ułatwić sobie przenoszenie woluminów i zminimalizować ryzyko upuszczenia ich niechcący na ziemię podczas przenoszenia. Mimo to, ledwo Fen umieścił księgi na moim grzbiecie, poczułam, jak uginam się pod ich ciężarem. Stęknęłam głucho.
- Przenoszone magią zdawały się lżejsze... - mruknęłam, czym wywołałam u Fena krótki wybuch śmiechu.
- Typowe - zaśmiał się, dokładając jeszcze jedną księgę, której ciężar niemal przygniótł mnie do ziemi. - Wy, magiczki, bardzo lubicie wysługiwać się magią, zapominając, że nie do wszystkiego da się ją zawsze wykorzystać.
- W zasadzie... To da się - mruknęłam, uśmiechając się słabo. Ruszyłam w drogę w górę schodów, do sekcji, którą wskazał mi Fen, żebym tam zaniosła księgi. - Jak się ma dużą wyobraźnię i dysponuje się dostatecznie potężną magią, nic nie jest niemożliwe.
- Dla ciebie na pewno - poczułam klepnięcie w plecy, przez co podskoczyłam lekko, zaskoczona. - Dobra, leć. Trening sam się nie przejdzie.
Więc ruszyłam. Schodami w górę i w dół, obładowana księgami, z każdą turą miałam wrażenie, że coraz cięższymi. Nie wiem, ile tak biegałam, miałam wrażenie, że całą wieczność, a Fen nie dawał mi momentu wytchnienia. Łapy mi się trzęsły z wysiłku, cudem utrzymując ciało, i te cholerne książki, nad podłogą. Coraz częściej się potykałam, raz, schodząc ze schodów, na tyle nieszczęśliwie, że gdyby Fen mnie wtedy nie złapał przy pomocy telekinezy, pewnie bym zjechała całą ich kondygnacją, głową w dół, na sam dól. Mimo to nie poddawałam się. Brałam kolejne, coraz cięższe tomy, na plecy, przenosiłam je z miejsca na miejsce, bo oczywiście Fen czasami mylił się, bo zapomniał, że jakiś czas temu przenieśli jakąś sekcję... na drugi kraniec biblioteki. Musiałam więc zawracać, pokonywać całą drogę, obciążona kilkudziesięcioma uncjami papieru i tuszu, ledwo trzymając się na łapach... By na końcu drogi dowiedzieć się, że te pozycje miały jednak być tam, gdzie byłam na początku.
Nawet nie przypuszczałam, że trening siły może być tak męcząco-irytujący.
Pod koniec naprawdę padałam z łap. Bieganie w tę i z powrotem z obciążeniem nie należało do najłatwiejszych zadań. I każdy, kto uważał inaczej, powinien spróbować. Już nigdy nie ośmielę się nawet pomyśleć, że bibliotekarze i ich pomocnicy mają całkiem łatwą i przyjemną pracę. Przysięgam, jakem Spero z Rodu Xijan...
Dobra, trochę się zapędziłam. Ale wiadomo, o co chodzi.
Gdy skończyłam w końcu roznoszenie całej kupy książek, które tak to musiałby poodkładać na ich miejsce Fen, jedyne, na co miałam ochotę to paść plackiem na cokolwiek, nawet na podłogę i zasnąć. A czekał mnie jeszcze powrót do domu...
- Wyglądasz na wymęczoną - wydawało mi się, czy w głosie Fena słyszałam rozbawienie...?
- Zamorduję cię kiedyś za to - wysapałam, nadal z trudem łapiąc oddech, ale wciąż mając na tyle energii, żeby posłać mu mordercze spojrzenie. Roześmiał się w głos.
- Sama chciałaś - rzucił, kierując się w stronę kupki kilku książek, które przygotowałam dla siebie do wypożyczenia jeszcze przed rozpoczęciem całej tej akcji z taszczeniem książek po schodach. - Zakładam, że nie dasz rady już zabrać ich dzisiaj do domu? - rzucił zaczepnie, puszczając mi oczko.
Nie byłabym sobą, jakbym nie postanowiła udowodnić, że wręcz przeciwnie, dam radę.


Nagroda: 2 punkty siły

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics