poniedziałek, 25 maja 2020

Od Spero - zakup Księgi Rora

Któregoś dnia, gdy włóczyłam się po Dystrykcie I bez konkretnego celu, natrafiłam na jakąś chatkę. Zbudowaną z drewna, z omszałym dachem. A wokół niej, dokładnie w promieniu pięciu metrów, czyli na obszarze ograniczonym zbutwiałym, drewnianym płotem... Nie dostrzegłam ani grama śniegu.
Zaintrygowało mnie to. Ogród wokół domku wyglądał, jak te w moim rodzinnym kraju w samym środku sezonu kwitnienia. Zielona trawa, kwitnące, pięknie pachnące i kolorowe kwiaty... Przypomniało mi się dzieciństwo.
Dlatego już chwilę później pokonywałam ogrodzenie, by znaleźć się wewnątrz tego dziwnego kręgu. Teraz mogłam poczuć na sierści również panujące tu ciepło, delikatny, ciepły wiatr... Magiczne miejsce.
Co potwierdził mi zaraz obcy, schrypnięty głos:
- Zimno źle wpływa na moje stare kości.
Przeniosłam wzrok w kierunku wejścia do chaty, w której stanęła biała wadera. W jej oczach widać było doświadczenie i... wiedzę. Wiedzę, której zwykły wilk nie posiadał. Tak patrzyły wilki widzące przyszłość... A ta wadera zachowywała się, jakby spodziewała się, że tu przyjdę.
- Dzień dobry - przywitałam się uprzejmie, uśmiechając się lekko. - Zobaczyłam podczas spaceru ten ogród i pomyślałam, że przyjrzę mu się bliżej...
- Wejdź dziecko - przerwała mi stara wadera. Odwróciła się i zaczęła powoli wracać do środka.
Nie raczyła przedstawić mi żadnego innego wytłumaczenia, po prostu zniknęła wewnątrz domku. Patrzyłam za nią, zaskoczona, choć już po chwili spełniłam jej prośbę, by, gdy już znalazłam się w środku, czekać na jakiś ciąg dalszy jej... nie wiem. Historii? Nie miałam pojęcia, czego powinnam się spodziewać po starej wieszczce. Wszystkie one były generalnie nieprzewidywalne.
- Możesz się rozejrzeć - rzuciła wadera po pewnym czasie, z cieniem uśmiechu na pysku. - Jestem zielarką, trochę kolekcjonerką... Przyszłaś tu obejrzeć moje towary, prawda?
Nie, nie taki był cel mojej wizyty tutaj, ale w sumie... I tak rozejrzałam się po pomieszczeniu, przesuwając wzrok po pękach ziół pod sufitem, półkach pełnych dziwnych przedmiotów i książek... Książek.
Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę. I to właśnie do niej natychmiast się skierowałam, chcąc przyjrzeć się jej bliżej. Jej dziwnej, nietypowej okładce, przyciągającej moją uwagę...
- Słyszałaś kiedyś historię Wilczej Czarownicy?
Pytanie starej wadery wyrwało mnie z zamyślenia. Odwróciłam się gwałtownie, by spojrzeć na nią... W jej oczach błyszczały jakieś dziwne iskierki. Niepokojące. Jakby wiedziała więcej, niż chciała zdradzić.
Nie podobało mi się to.
- Niewielu wie o tym, że kiedyś ktoś taki żył - ruchem głowy wskazała księgę, której jeszcze przed chwilą się przyglądałam. - Też mnie kiedyś odwiedziła. Bardzo przypominała mi ciebie... - miałam wrażenie, że jej wzrok przeszywa mnie na wskroś. Czułam się coraz bardziej nieswojo, a instynkt zaczynał cicho, acz nagląco, krzyczeć Wiej! Naprawdę chciałam go posłuchać, ale... coś innego zatrzymywało mnie tutaj. - Oddała mi tę książkę. Zabroniła otwierać. Ale prosiła, żebym zachowała ją do momentu, aż ktoś zwróci na nią uwagę... Temu kazała mi ją sprzedać.
- Dlaczego? - zapytałam głucho, wstrzymując oddech. Z jednej strony bałam się odpowiedzi, z drugiej... chciałam znać prawdę.
- Nie pytałam - stara wadera w końcu odwróciła ode mnie wzrok, a ja w końcu mogłam odetchnąć. - Nie wiem, co zawiera - kłamała. Cholerna widząca. Czemu wilki z takimi zdolnościami choć czasami mogłyby powiedzieć czegoś wprost, nie przepuszczając tego przez swoje sito informacyjne...? - Jednak czarownica wiedziała. Znała ją całą na pamięć... Nie widziałam jej już potem. Nie wiem, co się z nią stało, ani czy miało to jakiś związek z tą książką.
Odważyłam się rzucić kolejne spojrzenie w stronę księgi. Przyciągała mnie. Nie wiem, co miała w sobie, nie czułam, żeby była magiczna, nie w formie, do jakiej przywykłam. Ale wołała mnie, krzyczała, żebym ją wzięła, przeczytała...
- Możesz ją wziąć. Leży tu już kilkanaście lat i nikomu się nie przydaje - uśmiechnęła się lekko. - A skoro tak cię do niej ciągnie... Jest twoja.
Zawahałam się. Przez moment biłam się z myślami, co z tym zrobić... Ta książka mogła być niebezpieczna. Jeśli rzeczywiście, w jakikolwiek sposób miała wpływ na to, co się stało z wilczą czarownicą... Nie znałam całej historii. Tylko zlepki faktów i przypuszczeń, które przez ostatnie miesiące zdołałam zebrać. Mogłam przypuszczać, że to jej serce jest połączone z drzewem na Szepczącym Wzgórzu, jednak nadal - tylko przypuszczać. Niewiele więcej. Jej postać była chyba najbardziej zagadkowa wśród wszystkich, z jakimi się kiedykolwiek spotkałam. Do czego mogła mnie doprowadzić? Co zawiera ta księga, na którą nikt, poza mną, nie zwracał wcześniej uwagi, choć leżała dokładnie na środku rzędu półek w domu szamanki, która mieszka tu od lat i już dawno przeżyła prawdopodobnie każdego, kto mieszka w Królestwie?
- Ile za nią chcesz? - zapytałam w końcu, ponownie łapiąc z nią kontakt wzrokowy. Wadera się uśmiechnęła, podając cenę. Nie była zatrważająca. Moim zdaniem mogłaby być warta więcej, jednak nie kłóciłam się. Wątpiłam, by wilczyca nie zdawała sobie sprawy z tego, że sprzedaje mi artefakt za bezcen. Musiała mieć w tym jakiś cel... Bałam się tylko, jaki. I jak to się ostatecznie dla mnie skończy.

~*~

Żeby ją przeczytać, zarwałam kilka nocy. Nie mogłam się od niej oderwać, jednak w dzień nie miałam czasu na zajmowanie się nią, bo miałam inne rzeczy do roboty. Bądź co bądź - praca to jednak praca, której trzeba poświęcać czas. Noce jednak miałam wolne.
Przeczytałam wolumin od deski do deski w ciągu około tygodnia. Kilku rzeczy się dowiedziałam, a przy okazji poznałam... bardzo ciekawie i bardzo... wątpliwej legalności zaklęcie. Nie było opisane jakoś szczególnie dokładnie. Nie były wymienione skutki uboczne używania go. Zamieszczone na jego temat były same suche fakty. Brzmiało ciekawie... ale mogło być niebezpieczne.
Przyzywanie potworów mogło mieć w końcu nieprzewidywalne efekty na otoczenie. A także na mnie samą. Z drugiej jednak strony... taka moc, przywoływania dowolnych potworów, które pojawiają się w naszych najczarniejszych koszmarach, mogła się okazać przydatna. Kiedyś. W jakiejś sytuacji. Nigdy nie wiadomo, co los postawi na naszej drodze. A mnie lubił podstawiać nogę.
Zaklęcie zapamiętałam, na wszelki wypadek, księgę natomiast schowałam. W jednej z odnóg mojej jaskini, w skrytce przykrytej grubą warstwą lodu. Żeby zminimalizować ryzyko, że ktoś ją znajdzie. Dlaczego wprowadziłam takie środki ostrożności? Cóż.
Nie każdy wilk powinien wiedzieć, co się w niej znajdowało. Ta wiedza, w łapach niektórych, mogła być po prostu niebezpieczna... Wolałam nie ryzykować.


Zakupiono przedmiot: Księga Rora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics