wtorek, 7 maja 2019

Od Edeliene

Odkąd tylko porzuciłam swoje rodzime ziemie cały czas śnią mi się szukający mnie rodzice. Tak, brzmi to jakby byli wspaniali i kochali mnie ponad wszystko, chcieli odnaleźć swoją niewdzięczną, marnotrawną córkę, której chcą wybaczyć... Ale tak nie jest. Jeżeli już mieliby mnie szukać, to aby zabić mnie z nienawiści za to co ja im zrobiłam, lub po prostu dla zmuszenia mnie do tego, bym robiła to, czego oni chcieli. Przez nich zabiłam swojego brata... A teraz pozostawiłam ich z niczym. Zabrałam ze sobą wszytko, co włożyli w wychowanie swojej niewdzięcznej córy. Czułam się jakbym ich okradła, ale to dobrze. Uczucie to sprawiało, że byłam szczęśliwa. Zasłużyli.
Do Królestwa Północy dołączyłam po niecałym roku tułaczki od chwili ucieczki. Naprawdę trudno było mi żyć samej, a więc musiałam w końcu gdzieś przystanąć. Padło na to miejsce. Zlodowaciałą krainę, pokrytą śniegiem, ale jednocześnie wzbudzającej wrażenie uśpionej, takiej, która, gdy się obudzi, będzie istnym, wilczym rajem. Tutaj na pewno nikt mnie nie znajdzie.
Już w pierwsze dni mojego pobytu w nowym domu miałam zamiar znaleźć sobie godną i ładną jaskinię. Miałam wiele czasu, więc chciałam szukać do skutku. Zajęło mi to kilka dni, zanim dotarłam do miejsca, które już z daleka uznałam za godne zwiedzenia. Z daleka była to piękna, wielka posiadłość i raczej tam nie zamieszkam, ale być może będę mogła się na trochę zatrzymać. Wielkie zamczysko dopiero z bliska stało się zaniedbane i puste. Opuszczone. Dlaczego ktoś opuścił tak piękne miejsce? Wkroczyłam przez otwarte bramy posiadłości, przyglądając się jej uważnie. Zdecydowanie ktoś uciekał stąd szybko, bo nawet nie zabrał ze sobą wszystkiego. Wyobraziłam sobie ogromną bestię atakującą właścicieli tego miejsca, którzy zmuszeni byli uciekać. Jakby na potwierdzenie mojej bujnej wyobraźni coś poruszyło się gdzieś z boku. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę, a na jednej ze ścian, zaraz obok przejścia w którym coś się poruszyło ujrzałam ogromne ślady pazurów. Zesztywniałam. Jeżeli coś mnie zaatakuje, zawsze będę mogła przenieść nas do mojego umysłu, tam mogę umierać nieskończoną ilość razy, ale co jeżeli nie zdążę? Lub jeżeli mi się nie uda? Usłyszałam głośne człapanie gdzieś w pobliżu jakiegoś wielkiego stworzenia. Wydawało mi się, że nawet słyszę jego oddech. Czułam, że zaraz wyłoni się zza ściany, zauważy mnie i rzuci się, by rozerwać moje ciało wielkimi łapskami. Wnet poczułam ostre szarpnięcie gdzieś z boku i znalazłam się tuż za kolejną ze ścian. Stałam obok obcego mi wilka.
– Co tu robisz? Nie wiesz, że Przylądek Estany to nie miejsce do zabawy? – zapytał szeptem.
– Mogłabym rzec to samo, ale nie, nie wiedziałam. Jestem tu pierwszy raz. – odpowiedziałam równie cicho.
– Pierwszy i zaraz ostatni. – mruknął. Słyszałam jak potwór, którego jeszcze nawet nie widziałam zbliża się coraz bardziej do miejsca, w którym się znajdujemy.
– Co teraz? – zapytałam mojego towarzysza z zaniepokojeniem.

<Nieznajomy?>

Słowa: 452

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics