środa, 15 maja 2019

Od Spero CD. Imery

Ten wilk to chyba jakiś cholerny magnes na kłopoty, przemknęło mi przez myśl, gdy przed nami w zasadzie znikąd pojawił się niedźwiedź śnieżny. Do tego ewidentnie na coś chory. Sądząc po symptomach, późne stadium wścieklizny.
No i zdecydowanie już nas zobaczył, maskowanie zapachu na ostatnią chwilę nic nam nie da.
- Biegnij w stronę lasu - poleciłam spokojnie. - Nie przekroczy linii drzew...
Widać nie musiałam dawać Imerze wskazówek, bo gdy spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał, kończąc zdanie, już go koło mnie nie było. W zasadzie, to nigdzie w zasięgu wzroku go nie widziałam. Westchnęłam zawiedziona. W głębi duszy miałam nadzieję, że basior jednak zdecyduje się cokolwiek w zaistniałej sytuacji zrobić. No cóż, myliłam się...
Niedźwiedź zaszarżował na mnie.
W ułamku sekundy, nie poruszywszy się nawet, postawiłam między nami magiczną barierę. Bestia wyrżnęła w nią, rozpłaszczyła śmiesznie i odbiła na kilka kroków. Zaraz na powrót przypuściła szarżę, jednak z identycznym skutkiem.
Usłyszałam, że Imera znowu pojawił się koło mnie. Jakby z powietrza. Teraz pewnie wpatrywał się zaskoczony w niedźwiedzia, który zdawał się toczyć walkę z powietrzem...
Nie chciałam, by drapieżnik skończył swój żywot z mózgiem rozpłaszczonym o moją magię. To byłaby doprawdy nieprzyjemna śmierć. Postanowiłam więc skrócić jego męki.
Oszczędnym ruchem łapy sprawiłam, że naprzeciwko jego klatki piersiowej wyrósł z ziemi gruby, ostro zakończony lodowy szpikulec. Celowałam prosto w serce tak, by lodowa tyka minęła żebra i wbiła się w tkankę, przy odrobinie szczęścia przebijając nieszczęśnika na wylot.
Opuściłam magiczną tarczę akurat w momencie skoku... a niedźwiedź, tak jak przewidywałam, wpakował się centralnie na lodowy sopel.
Przebił go na wylot. A zaraz potem, pod wpływem ciężaru, złamał się u podstawy i truchło runęło na ziemię, wzbijając tumany kurzu.
Mieliśmy szczęście, że był osłabiony chorobą. Zdrowy niedźwiedź mógłby się wywinąć...
- No no no, nie powiem, ładnie go urządziłaś - usłyszałam głos nowopoznanego wilka, gdy tylko pył opadł, a naszym oczom ukazała się niedźwiedzica. Jej niewidzące oczy zdawały się być nadal wpatrzone we mnie. Wzdrygnęłam się mimowolnie. Parszywa wizja.
- Czyli, tak jak mówiłam - kontynuowałam przerwaną wycieczkę krajoznawczą, jakby nic się nie stało. Przechodząc koło truchła niedźwiedzicy wyrysowałam na jej futrze runę, uważając, by nie dotknąć zakażonej krwi. Ciało rozpadło się w proch. Żeby nikt się przypadkiem od niej nie zaraził. - W tym miejscu, które swoją nazwę wzięło od tego wspaniałego lodowego łuku - wskazałam łapą wspomnianą konstrukcję. Nie starałam się nawet ukrywać sarkazmu i niechęci w głosie. Dlaczego w ogóle zabrałam tu tego basiora? No cóż... było po drodze. - Generalnie nie pada tu śnieg, dlatego można tu znaleźć sporo roślin, którym nie przeszkadzają arktyczne warunki.
- Jak ty to zrobiłaś? - wysapał Imera, przerywając mój wywód. Rzuciłam mu w odpowiedzi spojrzenie spode łba. - Wcześniej, w lesie... też coś zrobiłaś. W jednej sekundzie byliśmy pod drzewem, a potem...
- Następnym przystankiem w naszej wycieczce krajoznawczej będzie jezioro Eleonory - wycedziłam, ignorując jego pytanie i mordując basiora wzrokiem za zadawanie głupich pytań.
- Naprawdę jestem ciekawy - powiedział Imera przymilnie. Sztucznie.
- A jakim cudem ty rozpłynąłeś się w powietrzu? - spytałam ostro, zatrzymując się i stając twarzą w twarz z Imerą.
- Ja? W powietrzu? - zapytał, przybierając minę niewiniątka.
- Nie rób ze mnie idiotki - warknęłam. - Jak zaatakował nas niedźwiedź, rozpłynąłeś się w powietrzu. Byłeś, i już cię nie było, a ja zostałam sama - zgromiłam go wzrokiem. - Wyobraź sobie, że ja zrobiłam to samo, co ty, tylko z innym skutkiem - powiedziałam, już spokojniej. Z mniejszą zjadliwością.
- Ale to było... spektakularne - Imera uśmiechnął się brzydko. Wolałam nie myśleć, co mu chodziło po głowie. - Co jeszcze potrafisz?
- Nic, co powinno cię obchodzić - fuknęłam.
- Ale jednak masz wysokie predyspozycje...
- Bo jestem cholernym magiem czarnej magii? - warknęłam. - Nie bez powodu nim zostałam, możesz mi uwierzyć. I dlatego wiem - zgromiłam go wzrokiem - że użyłeś magii, by zniknąć. I będę wiedziała, gdy zrobisz to ponownie.
- To groźba?
- Przyjacielskie ostrzeżenie - odpowiedziałam. Już bez agresji, ale nadal niezbyt życzliwie. - Chodźmy już. Jezioro pewnie bardziej cię zainteresuje niż ten Lodowy Łuk. Jest tam pełno ryb, na które możesz polować.

<Imera? ;P >

Słowa: 646

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics