poniedziałek, 20 maja 2019

Od Spero CD. Lysandra

Ledwo otworzyłam drzwi do Pałacu, zostałam staranowana przez Sukki.
- Spero! - wykrzyknęła, rzucając mi się na szyję. Stęknęłam, uginając się pod jej ciężarem. - Gdzieś ty się podziewała? Miałaś wrócić już wczoraj - odsunęła mnie od siebie na odległość łap. Przyjrzała się uważnie mojej twarzy. - Myślałam, że cię utopiły...
- Przepraszam - powiedziałam, uśmiechając się przepraszająco. Postanowiłam przemilczeć fakt, że w sumie miała rację. Bo gdyby nie Lys, pewnie spoczęłabym na dnie Oceanu Dusz... - Nic się nie stało, sytuacja przy stawie opanowana - mrugnęłam do niej, chcąc rozładować napięcie.
- Dlaczego nie wróciłaś od razu? - nie dawała za wygraną Sukki. No tak, zbycie młodej wadery graniczyło z cudem.
- Musiałam odespać - rzuciłam, mijając przyjaciółkę i ruszając w kierunku sali Wielkich Magów.
- Taaak? A gdzie, jeśli można wiedzieć? Pod chmurką? - wyrzuciła z siebie Sukki. Nie próbowała nawet ukrywać czającej się w jej głosie wściekłości. Choć, jak podejrzewałam, była ona napędzana strachem o mnie... - Bo jak przyszłam do twojej jaskini, ciebie nie było. Jak wróciłam rano do Centrum, także nigdzie cię nie było - powiedziała z wyrzutem.
Westchnęłam ciężko. Postanowiłam zignorować waderę, ruszyłam korytarzem nie oglądając się na nią.
- Pytałam o coś - warknęła Sukki, nie doczekawszy się odpowiedzi. Nagle ze szczelin w posadzce wystrzeliły pędy jakiejś rośliny i błyskawicznie oplotły moje łapy, uniemożliwiając dalszy ruch.
- Sukki - jęknęłam, próbując się uwolnić. Jednak wyczarowane przez waderę rośliny były nadzwyczaj wytrzymałe. - To naprawdę nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma.
Przestałam się szarpać i zrezygnowana spojrzałam w końcu przyjaciółce w oczy. Dopiero wtedy dostrzegłam, jak była zdenerwowana. Położyłam uszy po sobie, uświadomiwszy sobie, że wręcz szalała z obawy o mnie. To było tak... inne.
- Przepraszam - powtórzyłam, już spokojniej. - Byłam z Lysandrem. Musiałam wejść do wody, więc porządnie zmarzłam, a Lys zaproponował, żebym spała u niego, bo mieszka bliżej...
Wadera otworzyła szeroko oczy z zaskoczenia. Niemal natychmiast w jej oczach dostrzegłam zmianę. Wyglądało na to, że zupełnie zapomniała o tym, że była na mnie wściekła.
- Spałaś z LYSANDREM? - zapytała podekscytowana, niemal wykrzyknęła. Skrzywiłam się, gdy jej głos odbił się zwielokrotniony od ścian korytarza, a zaskoczone spojrzenia kilku wilków kręcących się w okolicy powędrowały na nas.
- Matko, Sukki, po co krzyczysz - jęknęłam, przerażona, gdy niektórzy zaczęli rzucać sobie znaczące spojrzenia. - Tylko u niego spałam, przecież nic się...
- Będę mogła wybrać imię dla szczeniaków, prawda? - Sukki już się nakręciła. - Ojeju, już niedługo będą tu biegały małe Verdisy, wyobrażasz to sobie?
Najchętniej bym w tym momencie uciekła. Jednak skutecznie uniemożliwiały mi to pędy, nadal krępujące moje łapy. Coraz więcej otaczających nas wilków zaczynało już szeptać między sobą.
- Sukki, naprawdę do niczego nie doszło - za wszelką cenę starałam się przerwać wywód wadery. Bo zaczynała wygadywać coraz większe niedorzeczności. - Tylko z grzeczności zaproponował, żebym u niego spała, bo mieszkał bliżej, a ja byłam przemoczona...
- A potem ogrzał cię swoim ciałem... - rozmarzyła się wadera. Momentalnie spłonęłam rumieńcem, co oczywiście nie uszło uwadze mojej przyjaciółki. Pisnęła podekscytowana i przypadła do mnie. - O matko, naprawdę to zrobiliście!
- Cholera, Sukki, przecież mówię, że nie! Tylko koło siebie leżeliśmy.
- Aha, uważaj, bo ci uwierzę - Sukki znacząco uniosła brwi.
- Dobra, nieważne, wypuść mnie już - mruknęłam, ponownie zaczynając szarpać za pędy. - Muszę coś zanieść do sali Wielkich Magów.
Wadera zlitowała się w końcu nade mną i spełniwszy moją prośbę, ruszyła za mną, nadal szczebiocząc mi nad uchem o głupotach. Odprowadziły nas znaczące spojrzenia pozostałych w korytarzu wilków.

~•~

Na moje szczęście Rada zgodziła się przechować zaklęty nóż. Pojawiły się nawet spekulacje odnośnie do możliwego wykorzystania go do ochrony Królestwa. Odradzałam co prawda ten pomysł, jednak zdecydowano przedyskutować sprawę jeszcze raz. Później.
Tymczasem w końcu miałam upragnione wolne. Idąc korytarzem Pałacu z powrotem na zewnątrz, zastanawiałam się, co zrobić z takimi pokładami wolnego czasu. Nagle wpadłam na kogoś. Już zaczęłam się pospiesznie odsuwać, przepraszając za swoją nieuwagę, gdy oplotła mnie czyjaś silna łapa i ponownie przyciągnęła do siebie.
- W porządku - powiedział Lys, uśmiechając się do mnie ciepło. - I co z tym nożem?
Odetchnęłam z ulgą, gdy go zobaczyłam. Już chciałam wtulić głowę w moje ulubione miejsce na jego szyi, kiedy usłyszałam szepty przechodzącej koło nas pary wader. Spojrzałam na nie kątem oka i dostrzegłam, że wpatrują się w nas z dziwnymi minami. Jakby wyobrażały sobie nie wiadomo co.
Czym prędzej odsunęłam się od basiora i spuściwszy wzrok na swoje łapy, odpowiedziałam.
- Zgodzili się go przechować - uśmiechnęłam się ostrożnie. Jeszcze raz rzuciłam szybkie spojrzenie na wadery. Zatrzymały się kawałek dalej i, udając zainteresowanie jedną z lodowych rzeźb zdobiących korytarz, co chwilę zezowały na nas. - Wygląda na to, że chwilowo mam więc wolne - odważyłam się w końcu spojrzeć na Lysandra. Wydawał się czymś zatroskany. - Byłeś w sierocińcu?

<Lysander?>

Słowa: 745

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics