czwartek, 9 maja 2019

Od Lysandra CD. Spero

Poprzedniej nocy przysiadłem jeszcze nad mapą tych terenów, żeby mieć pewność, że niczego nie pomylę. Oczywiście, mogę po prostu kierować się w stronę ogromnej, niezdobytej góry, ale doświadczenie mówi mi, że lepiej być przygotowanym. Dlatego dokładnie sprawdziłem współrzędne.
Kiedy obudziłem chłopaków w środku nocy nawet nie byli zaskoczeni. Ja raczej zdumiałbym się gdyby ktoś tak zrobił. Zwykle mało osób kręci się wokół drzewa, w którym pomieszkuję, ewentualnie są to jakieś mocno zagubione osobniki. I tak, mieszkam w drzewie. Jest ono na krańcu lasu Darminasa, więc trzeba pokonać spory kawałek przez zimny busz, aby do mnie dotrzeć. Ogółem jest ono duże, wydrążone w środku, więc wystarczy wejść przez szczelinę do środka, idealnie chroni przed zimnem. Ostatnimi czasy pracuję nad koroną, chcąc również coś w niej zamieścić, taką moją oazę. Ale mniejsza o mieszkaniu, mam teraz cel.
~*~
- Właściwie to miło mieć coś do roboty. - rzuciłem, bacznie obserwując śnieżne zaspy. Każdemu po czwartej godzinie zrobiłoby się ich dość, jeśli szedłby ciągle jednym szlakiem. Oczywiście robiliśmy przerwy, zależało mi, żeby Spero się nie przemęczała. Oczywiście z powodu jej zadania! Ale jak zauważyłem wcześniej, w sierocińcu, łatwo opadała z sił...
- A co? Narzekasz na pokój? - spytała wadera. Przez sekundę rzuciłem na nią okiem.
- Ależ skąd. Czasy pokoju to najlepsza kochanka jaką mogłem mieć.
- U, jaki doświadczony się znalazł - dogryzła mi po chwili ciszy.
- Z pewnością nie tak doświadczony jak Hercules - basior przytaknął z uśmiechem, a rudy kompan prychnął pod nosem ze śmiechu. Ostatnie kwadranse milczeliśmy, więc na łapę było mi, abyśmy się trochę rozluźnili. - Widzisz? Nie musisz być taka zazdrosna - rzekłem pewnie.
- Co? Ja wcale! Wcale nie jestem zazdrosna - fuknęła niczym obrażona kotka, ale potem od razu złagodniała.
- Każda jest - odwróciłem się by posłać jej jeden z moich szarmanckich uśmiechów.
- Chyba coś słyszę - rozmowę przerwał James.
- Zagrożenie? - spoważniałem.
- Nie, raczej... kopyta. - skupił się, nasłuchując otoczenia. Wydaje mi się, że to sarny, ale.. są jakby za ciężkie. To w tamtą stronę - pokazał głową kierunek
- Hercules, sprawdź to - powiedziałem do basiora, który kiwnął do mnie na znak porozumienia i ruszył za jedne ze śnieżnych pagórków.
Dreptałem wokół wadery, tworząc już mały rów w śniegu, kiedy wilk wrócił.
- Chodźcie to zobaczyć - powiedział, a my spojrzeliśmy po sobie - Tylko cicho. 
Poszliśmy za nim, by dotrzeć na szczyt dużej zaspy, z której ujrzeliśmy wodopój, a przy nim... No właśnie.
Widok był piękny. Po ciężkich kopytach spodziewałbym się jaków, ale bizonów? Nigdy bym nie przypuszczał.
- Myślałem, że nigdy ich tutaj nie spotkam - powiedziałem, oceniając wzrokiem śnieżno-srebrne futro, które potrafiło je dobrze zakamuflować. 
- Przyzwyczaiły się do warunków na tym terenie. Choć i tak są rzadkie. - James zaspokoił moje pragnienie wiedzy.
- A te mniejsze tuptanie?
- Zwykłe, małe stado saren. - powiedział nasz szpieg. - Przypomniały mi, że jestem głodny.
- Proponuję obejść stado na około i pomaszerować do wieczora, przed zmrokiem rozbijemy obóz, zjemy i odpoczniemy.
Wszyscy się ze mną zgodzili. 
~*~
Niebo było brudno-szare gdy skończyliśmy z szykowaniem obozu. James przyniósł drewno, każdy z nas wykopał dla siebie mały dół, który miał go w nocy ochronić przed wiatrem. Jak zaplanowaliśmy, tak zajęliśmy się zjedzeniem mięsa, które zabraliśmy ze sobą. Najważniejsze to być dobrze przygotowanym!
Odesłałem chłopaków do snu, sam przejmując wartę. Miałem dobry punkt obserwacji więc wszystko szło gładko. Zobaczyłem, że Spero wciąż siedzi przy ognisku. Podszedłem więc do niej. Z początku chciałem się zakraść i wyszeptać jej coś do ucha, jednak zrezygnowałem mając na względzie, że mogę ją wystraszyć.
- Dlaczego jeszcze się nie położyłaś?
- Chciałam chwilę posiedzieć. Czy to taki grzech? - przysiadłem się obok niej. - Poza tym położę się za moment. Ty masz teraz zmianę, prawda?
- I co? Nie ufasz mi? Ktoś cię zamorduje podczas snu? - zaśmiałem się cicho, by nie zbudzić naszych towarzyszy.
- Ty też nie zapomnij o śnie, jest ważny.
- Tak, tak - przewróciłem oczami. - Nie za dużo sypiam. Ale powiem ci, że ognisko jest przyjemne i ciepłe. Jeśli chcesz, ja zawsze też mogę cię rozgrzać - powiedziałem, gestykulując brwiami 
- Obejdzie się - odpowiedziała, śmiejąc się. - Zawsze się tak zachowujesz? Wiesz, próbujesz kogoś poderwać?
- Odważne pytanie... Ale żeby zaraz poderwać - prychnąłem. Dumna postawa jednak szybko runęła. Przyłożyłem łapę na śniegu, by zaraz ją podnieść, zostawiając odcisk. - Kiedy jestem Ezirisem nie mam co liczyć na miłość. I tak nie mam nigdzie swojej połówki, nie mogę jej znaleźć. Więc zawsze mogę o tym zapomnieć, flirtując z innymi. Plus... Taki mam charakter. - powiedziałem po prędce, wzdychając cicho. - Wracam na straż. A ty proszę, zrób mi tą przyjemność i idź spać - rzuciłem, wzbijając się w powietrze.
~*~
Tak jak powiedziałem, niewiele sypiam. Ale nie potrafię wyobrazić sobie żebym mógł przy kimś zasnąć. Kiedy już wszystko załatwimy i wrócimy odeśpię te kilka godzin. Na szczęście nie czuję jakiegoś ogromnego zmęczenia. Przydadzą mi się siły, zwłaszcza, że maszerujemy już drugi dzień. Jest prawie południe. Przez te cholerne opady śniegu są większe niż zwykle. 
- Zbliżamy się do miejsca docelowego. Widać stąd przełęcz - rzekłem do pozostałych.

<Spero?>

Słowa: 793

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics