poniedziałek, 6 maja 2019

Od Spero CD. Lysandra

Ledwo uchyliłam powieki, zaatakował mnie rozdzierający ból głowy. Czym prędzej na powrót zamknęłam oczy, wydobywając z siebie cichy, zbolały jęk. Jak ja nienawidzę budzić się po czymś takim...
Nie zdążyłam do końca wrócić do siebie, a koło mnie już pojawił się Lysander. Łypnęłam na niego jednym okiem, ale nie odważyłam się poruszyć.
- Spero? Wszystko okey? Słyszysz mnie? - wyrzucił z siebie na jednym wydechu. Wydawał się cokolwiek zaniepokojony.
Hm, a myślałam, że to on oberwał i ja powinnam zastanawiać się, czy nic mu nie jest...
- Musiałam tylko zregenerować siły, nie zapadłam jeszcze w śpiączkę - szepnęłam. Na nic innego nie mogłam się jeszcze zdobyć. Miałam wrażenie, że coś rozsadza mi czaszkę od środka.
- Ile widzisz pazurów? - w normalnych okolicznościach uraczyłabym basiora w odpowiedzi spojrzeniem z rzędu "Pogięło cię?". Ale że czułam się, jakby mnie coś przeżuło i wypluło, przewróciłam tylko oczami. Co wywołało jedynie kolejną falę bólu głowy. - Co się stało? I jak się tutaj znalazłem? - Lysander wyrzucił z siebie pytanie za pytaniem, nie dając mi właściwie dojść do głosu.
Nagle coś sobie uświadomiłam.
- Byłeś tu cały czas? - spytałam zaskoczona. Sądziłam, że jak tylko odzyska przytomność, wróci do swoich spraw. A uprzednio mnie przeklnie za to, że zabrałam go tak daleko od Centrum, zapewne krzyżując jakieś jego plany.
Ha, no właśnie. Spotkanie. Sądząc po gasnących promieniach słońca widocznych w wejściu do jaskini, już się skończyło. Westchnęłam cicho, opierając łeb na łapach i zamykając oczy. No trudno, ktoś będzie mi musiał opowiedzieć, co się działo. Ja i tak byłam tam zwykle potrzebna tylko jako znawca zaklęć, w które pozostałe wadery obawiały się zagłębiać.
- Oczywiście. No, ale co się... - odpowiedział na moje pytanie i zaraz domagał się odpowiedzi na swoje.
- Musiałam odespać - ucięłam. - Lepiej powiedz co to był za duch - dodałam, próbując się podnieść. Jednak zaraz ból głowy na powrót zmusił mnie do opadnięcia na skóry.
Skóry? Skąd one się tu...
- Duch? To znaczy, że go widziałaś? - Lysander wydawał się szczerze zaskoczony moimi słowami.
- Ha, i nie tylko! - odparłam. - Ale nie rozumiem dlaczego cię zaatakował - bo zwykle tego nie robiły, o ile ktoś ich nie niepokoił. Bo i po co? A wydaje mi się, że Lys nie należy do osób, które bawią się czarną magią...
- To długa i męcząca historia z przeszłości. Ten duch - zaciął się - To Stella. Moja stara... znajoma. A właściwie znajoma mojej siostry - uciekł wzrokiem. Widać było, że nie chce o tym mówić.
Nie drążyłam więc tematu.
- No dobra - mruknęłam, ponownie podejmując próbę wstania. Tym razem się udało, ale głowa nadal pulsowała. - Teraz chyba moja kolej na wyjaśnienia - zrobiłam krok w stronę wnęki, gdzie urządziłam kuchnię, żeby znaleźć jakiś preparat na moje dolegliwości. I przy okazji coś zjeść, bo zaczynało burczeć mi w brzuchu. Lysander z resztą pewnie też był głodny, jeśli cały czas tu ze mną siedział.
Po raptem kilku niepewnych krokach zatoczyłam się z jękiem i wpadłam na Lysa.
- Przepraszam - nie miałam nawet siły, żeby się odsunąć. Zamiast tego oparłam się ciężko o basiora i zamknęłam oczy. - Daj mi chwilę.
- Tylko mi tu nie zaśnij - zaśmiał się Lys, ale w jego głosie dosłyszałam lekkie napięcie. Nie miałam jednak siły, żeby się nad tym zastanawiać.
Po chwili, gdy przestało mi się już kręcić w głowie, odsunęłam się od niego i zaraz zniknęłam w kuchni.
- No więc, tak orientacyjnie, jesteśmy w Dystrykcie I - zaczęłam, przeszukując szafki w poszukiwaniu odpowiednich ziół. - Niedaleko lasu Darminasa. Dokładniej w miejscu, które hucznie nazywam domem - uśmiechnęłam się niepewnie do basiora, który zatrzymał się w wejściu i przyglądał się moim poczynaniom. Jego spojrzenie ożywiło się, gdy wypowiedziałam ostatnie słowo. Widać pamiętał, że gdy ostatnim razem pytał mnie, gdzie mieszkam, nie udzieliłam mu odpowiedzi.
- A jak się tu znaleźliśmy? - zapytał, zbliżając się do mnie ostrożnie.
- Przeniosłam nas tutaj - odpowiedziałam. Chcąc uniknąć badawczego spojrzenia Lysa, skupiłam się na zawartości buteleczek, którymi wypełniona była cała jedna szafa w pomieszczeniu. Część mojej produkcji, część kupiona. - Użyłam tej samej mocy, dzięki której zdołałam przetransportować się w Ogrodach z lewitującego drzewa na ziemię. Ale tym razem zużyłam przy tym nieco zbyt wiele mocy, czego efektem był ten długi sen - i cholerny ból głowy. Gdzie ja posiałam te tabletki?!
W końcu znalazłam odpowiednią fiolkę. Wytrząsnęłam z niej kilka kulek cieczy, które tylko dzięki magii zachowywały kształt, po czym je połknęłam. Od razu zaczęłam rozglądać się za czymś zdatnym do jedzenia, jednak wyglądało na to, że będziemy musieli obyć się bez mięsa. W zapasach miałam tylko sporo jagód i nieliczne orzechy.
- No dobrze, to to sobie wyjaśniliśmy - Lysander usiadł na środku pomieszczenia i rozejrzał z zainteresowaniem. Widziałam, jak jego wzrok zatrzymał się na stole zawalonym księgami i aparaturą do ważenia eliksirów. - Ale jak tak w zasadzie mnie znalazłaś?
Jakoś nie przypadł mi do gustu pomysł odpowiedzenia na to pytanie zgodnie z prawdą. Jednak kłamać też nie chciałam. Postanowiłam więc zignorować pytanie, a zamiast tego zapytałam:
- Nie jesteś może głodny?

<Lysander?>

Słowa: 794

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics