sobota, 11 maja 2019

Od Nevt CD. Askalio

Byłam cała spięta. Na Bogów, czy cały dzisiejszy wieczór będę się tak zachowywała? Błagam tylko nie to! Dreptałam po pokoju mocno poddenerwowana. Miałam nad kostką nałożoną bransoletę ze złota, którą znalazłam w jednym ze starych, zapomnianych pudeł w którymś z nieodwiedzanych kątów domu. Mimo, że nasz dom był stosunkowo mały, ja i mój ojciec nie zaglądaliśmy w niektóre miejsca. Jednak ostatnio zmogła mnie ciekawość i znalazłam ten złoty skarb. Była to zdobiona i stylizowana na ornamenty bransoleta, zupełnie inna niż typowe, nie miała zwykłego kształtu okręgu, lecz wydawała się zrobiona ze złotych liści. Przylegała mi mniej więcej do łapy, zostawiając z jednej strony na przodzie może pół cm odstępu, przez wyprofilowanie mojego piszczela. Zachwycałam się nią wcześniej, myśląc o tym, iż moja matka może być choć w małej części obecna ze mną w tym ważnym momencie, lecz teraz nie potrafiłam nawet się na niej skupić. Askalio miał zaraz po mnie przyjść i zabrać mnie na bal. Było to piękne i przerażające zarazem. On pewnie aż tak się nie stresował, to przecież nic takiego. Tylko bal… z najwspanialszym basiorem jakiego znam. Kolana mi zmiękły, a z moich ust wydostał się głuchy jęk. Jak mogłam się zgodzić, przecież to jest przerażające. Wróć, jak mogłabym się nie zgodzić!? To przecież będzie wspaniały wieczór, musi taki być, skoro idę z nim. Nagle usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi. Podskoczyłam w miejscu, przestraszona nagłym zjawieniem się gościa. To na pewno był Askalio. Po leciutkim i stosunkowo szybkim ataku paniki poprawiłam ostatni raz futro na ogonie oraz łbie i podeszłam do drzwi. Przed wejściem stał tak dobrze mi znany, biały basior o zmierzwionej sierści i czerwonych oczach z blizną na jednym z nich. Przyciągał wzrok na tle nocy. Zapatrzyłam się na niego. Spojrzałam w te czarne źrenice okolone przez czerwone tęczówki i nie mogłam oderwać wzroku. Nagle przyszła mi do głowy dziwna myśl. Czy to była nasza pierwsza randka? Zarumieniłam się niemal od razu i odwróciłam lekko wzrok. Gdy go podniosłam, nadal pochylając lekko głowę, na moim pysku gościł nieśmiały uśmiech. Askalio też przyglądał mi się uważnie i czy mi się wydawało, czy nie tylko ja jestem spięta? Nie wydawało mi się, chyba nas obojga przeraża wizja tego spotkania. Ta myśl od razu dodała mi otuchy. Zaśmiałam się, najpierw cicho i pod nosem, lecz później naturalnie, głośno i całym sercem. Askalio lekko się zmieszał, więc pospieszyłam z wytłumaczeniem.
- Widzę, że nie tylko mnie przerażają bale, bardzo mi ulżyło. Teraz, gdy nie panikuję tak bardzo, pozostała mi szalona radość z tego, że mnie zaprosiłeś.
Askalio spróbował mi odpowiedzieć, ale nie za bardzo miał jak. Trzymał bowiem w pysku cudowny, czerwony kwiat. Wcześniej zbyt skupiłam się na samym ukochanym, by zwrócić uwagę na dzieło sztuki, ale teraz gdy go zobaczyłam zaparło mi dech w piersi. Askalio miał dla mnie kwiat. Naprawdę mną to poruszyło, delikatnie zaszkliły mi się oczy. Ten prosty gest wywołał we mnie tak niepochamowaną radość i… i… i… nawet nie wiem jak nazwać to uczucie, gdy dzieje się coś tak uroczego i kochanego, że zabiera ci dech w piersiach i chcesz tylko tulić swoją miłość. Zbliżyłam więc pysk do Askalio i delikatnie zabrałam od niego kwiat, nie uważając zbytnio by nie zahaczyć ustami o jego wargi. Gdy odebrałam kwiat wzięłam go delikatnie w jedną łapę, by dokładniej go obejrzeć.
- Jest cudowny. – szepnęłam.
- Bardzom rad, że ci się podoba najmilsza. Zrobiłem go specjalnie z myślą o tobie. – Spojrzałam lśniącymi oczami na Askalio, który zarumienił się odrobinę, czego starałam się nie pokazywać, że zauważyłam i zaczął przenosić spojrzenie ze mnie na kwiat i z powrotem. – Jego kolor godnym mi się zdawał, by móc zdobić twe piękne futro, czerwone jak najżywsze jego płatki…
Musiał mi wybaczyć ten jeden raz, lecz nie mogłam wytrzymać i uciszyłam go, zamykając jego usta w pocałunku, wypełnionym tym dziwnym uczuciem, o którym mówiłam i które czułam. Zdałam sobie sprawę, że po prostu go kocham i nie przerywałam pocałunku, dopóki nie odebrał mi tchu. Gdy ku mej wielkiej rozpaczy przerwaliśmy, założyłam kwiat za ucho i spojrzałam w te czerwone oczy. Moje powieki były lekko zamknięte. Chciałam, żeby wtedy skończył, ale gdyby to zrobił, pewnie zaczęłabym płakać ze wzruszenia.
- Dziękuję. - Szepnęłam tylko do niego i odsunęłam się odrobinę. – W takim razie możemy już ruszać.
- Nie wolałabyś oznajmić ojcu, iż wychodzisz? – Zapytał zaskoczony basior przekrzywiając głowę i zaglądając do środka przez moje ramie. Oczywiście najpierw sama się odsunęłam, by mógł przekonać się na własne oczy o prawdziwości mej odpowiedzi na jego pytanie.
- Nie przejmuj się mój poeto, mój ojciec jest poza domem i wróci pewnie później niż my.
- Oh.W takim razie… - Askalio odsunął się, bym mogła wyjść z domu i ukłonił się lekko w szarmancki sposób zapraszając mnie – Najdroższa, pozwolisz?
Uśmiechnęłam się szczerze i szeroko, po czym odwróciłam się by zamknąć drzwi. Z gracją dołączyłam do mojego ukochanego i powędrowaliśmy uliczką prowadzącą do zamku idąc dość blisko siebie.


<Askalio? Wybacz tłumaczenie o tym kwiecie, ale jest późno, a pisanie wierszem to twoja działka XD>

Słowa: 810

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics