wtorek, 7 maja 2019

Od Lysandra CD. Salamy Oruel

Odłożyłem torbę we wskazanym mi kącie. Uważnym wzrokiem omiotłem pomieszczenie. Kominek wydawał się kuszący. Zbliżyłem się, delikatnie dotykając łapą zdobień jakie były wyryte w marmurze. Dobra robota... Mała iskra odskoczyła od palącego się drewna prosto w moją stronę, co sprawiło, że musiałem szybko się odsunąć. Jeszcze nie dajcie Bogowie się podpalę. Wiem, że to musi się wydawać śmieszne, ale nieraz najmniejszy żar wywoła pożar stulecia. No... a ja nie chcę wyglądać jak przypalony i osmolony kurczak. To byłoby właściwie dość zabawne. Oczywiście pomijając zapach spalonej sierści i piór.
Nie przysiadłem w salonie. Nie od razu. Podążyłem za nowo poznaną waderą wgłąb jej przytulnego mieszkanka.
- Dużo tu ziół. Czuć je prawie na każdym kroku - wtrąciłem, obserwując ją z tyłu. Była zajęta wyciąganiem kilku roślin. Wnioskując po wyciągniętych naczyniach zabierała się za parzenie herbaty. Ten trunek zawsze kojarzył mi się z osadnikami z wielkiej wyspy położonej na północ od mojej ojczyzny. Ale działał odprężająco i był nawet smaczny, jeśli się go dobrze zrobiło. U mnie lud z północnej wyspy traktował go jak świętość. A to tylko herbata...
- Zioła zawsze się przydadzą, zwłaszcza te, z których możesz zrobić wywar, dzięki któremu będziesz mógł się odprężyć i jedyne o czym będziesz myślał to delektowanie się jego smakiem - odwróciła głowę w moją stronę, delikatnie się uśmiechając. Nie musisz mi się przyglądać, potrafię sama zrobić herbatę.
- Podziwiam mistrza w akcji. Bo jak wnioskuję znasz się na parzeniu herbaty.
- Zagotowanie wody i dobranie odpowiednich roślin chyba nie jest aż takie trudne - odparła ze skromnością.
- Jak wolisz - wzruszyłem ramionami.
- Obejrzałeś już moje mieszkanie? - wróciła do pracy, którą jej tak bestialsko przerwałem gapieniem się.
- Jeszcze nie - tym razem rzuciłem okiem na kuchnię. Miała w niej utrzymany porządek. mi nawet nie chciałoby się sprzątać po gotowaniu. Polowanie górą! - Ale już się za to zabieram.
Wróciłem do saloniku, w którym zainteresowały mnie obrazy wiszące na ścianach. A zaznaczam tu, że są na ścianach, bo spotkałem się kiedyś z pewnym... dość specyficznym osobnikiem, który swoje malowidła zawiesił na suficie. 
- To ty je namalowałaś? - spytałem, zanim zakotwiczyłem wzrok na jednym z małych dzieł.
- Niektóre tak. Część kupiłam na targu i od malarzy - usłyszałem w odpowiedzi.
Przedstawiony krajobraz chwycił mnie za serce. Zieleń komponowała się z fioletem. Przypomniałem sobie o Dżungli Jacuel, w której rosły olbrzymie, fioletowe kwiaty, z liśćmi tego samego koloru. Widywałem tam niegdyś bawiące się szczeniaki. Zanim część drzew została wyrwana z korzeniami było to bardzo przyjemne miejsce. Ah, całą ojczyznę wspominam jak krainę mlekiem i miodem płynącą, chociaż wiem, że nie obyło się to bez wojny.

<Sally?>

Słowa: 416

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics