niedziela, 5 maja 2019

Od Lysandra CD. Spero

Zdecydowaliśmy się, aby wyjść z Ogrodów. Miło było w nich choć na chwilę odetchnąć. Powiedziałbym, że są odskocznią od mroźnego świata. Świata, w którym po raz kolejny się znaleźliśmy. Gdy spojrzałem na niebo malowały się na nim coraz ciemniejsze barwy. Niebawem się ściemni. Cicho westchnąłem.
- Będziesz jak kopciuszek i tego wieczoru też uciekniesz? Zbliża się wieczór.
- Odnajdziesz mnie po szklanym pantofelku - uśmiechnęła się, ruszając przed siebie. - Teraz mam jeszcze pilne spotkanie.
- Mogę potowarzyszyć ci jeszcze ten moment? Odprowadzę cię i znikam. Słowo! - przysiągłbym, że Spero zamyśliła się w tym momencie. W końcu jednak pokiwała głową na znak zgody. Chyba wiedziała, że nie odpuszczę.
- Niech ci będzie. 
Truchtała po wygniecionym śniegu, jej kroki zdawały mi się nieco ociężałe. Czy mogę spytać z kim się widzi? A może byłoby to zbyt wścibskie? Dlaczego czuję się zmartwiony tym, kim może być osoba, do której idzie Spero? Potrząsnąłem głową, aby odgonić od siebie te myśli, co zwróciło uwagę mojej towarzyszki. Skierowała w moją stronę pytający wzrok. 
- Śnieg wpadł mi do ucha - wykorzystałem moment, że białe śnieżynki zaczęły sypać z nieba. - Doprawdy nie przyjemne uczucie - zebrałem trochę śniegu z płotu, obok którego przechodziliśmy i obsypałem nim wilczycę, na co ta cicho pisnęła.
- Lysander, śpieszę się. Nie wciągniesz mnie w bitwę na śnieżki - rzuciła, z delikatnym uśmiechem, który szybko zniknął z jej pyska.
- Jak wolisz - wzruszyłem ramionami, melancholijnie odwracając wzrok. Niestety Spero nie zareagowała. 
- To tutaj mam punkt spotkania. Dziękuję za odprowadzenie - przystanęła. Chciałem coś odpowiedzieć, ale zdążyłem to zrobić dopiero kiedy jakiś wilk przepchnął się pomiędzy nami. Burak.
- Przyjemność po mojej stronie Madame - delikatnie się ukłoniłem. - Może zaczekam z tobą? Dla pewności.
- Nie potrzebuję twojego nadzoru - powiedziała, pewna siebie.
- Jak wolisz. Ale ja, gdybym był złoczyńcą zaatakowałbym taką waderę. Jesteś niska, wydaje się
- A może to ty jesteś ogromny, co - prychnęła, po czym buchnęła śmiechem.
- Spero. Bycie niską jest urocze, za to wysokim... kłopotliwe - położyłem po sobie uszy. 
- Poradzę sobie. W końcu znam się na magii - spojrzała mi prosto w oczy, lecz szybko się z tego wycofała.
- Dobrze, dobrze. Rozumiem. No, ale... Wisisz mi walkę na śnieżki.
- Innym razem, innym razem Lancelocie.
- Może jutro? - uniosłem brew, sam byłem zdziwiony, że chcę ją tak szybko zobaczyć.
- Jestem zajęta. - odpowiedziała krótko. Ton głosu też jej się trochę zmienił. Powoli zaczynałem nabierać przekonania, że jestem zbyt namolny.
- No dobrze. A więc kiedyś cię złapię. Teraz będę już leciał - dosłownie. Rozłożyłem skrzydła, wzbijając się. Posłałem jej pożegnalne spojrzenie i zniknąłem za budynkami. Przysiadłem na jednym z dachów, tak aby wadera nie mogła mnie zauważyć, a żebym ja jednocześnie mógł ją obserwować. Dowiedziałem się w ten sposób, że spotkała się z Sukki. Jakiś ciężar spadł mi w tamtej chwili z serca. Mogłem udać się w swoją stronę. 
Wylądowałem przy sierocińcu. Mogłem dalej iść pieszo, nie lubię latać kiedy mocno pada śnieg. Spojrzałem na budynek, uśmiechając się na samo wspomnienie. Może kiedy będę miał wolną chwilę będę mógł tutaj pomagać? Zabawa ze szczeniętami była co prawda męcząca, ale ile szczęścia mi dała. A jeden z dzieciaków szczególnie dał się polubić.
Moje rozmyślania przerwał nagły powiew wiatru. Atmosfera dookoła się zmieniła, a światła zaczęły przygasać. 
- Au secours! - usłyszałem. Ktoś był w potrzebie. Jego głos był więc błagalny, ten ktoś łkał. Zdawało mi się, że to za zakrętem. Ruszyłem czym prędzej, nie szczędząc sobie. Wołanie o pomoc nie ustawało. W końcu wpadłem do jednego z zaułków. Wtedy krzyk ucichł. Rozglądałem się. Przysiągłbym, że to stąd. Ktoś mnie potrzebował i był to ktoś z mojej ojczyzny! Wtedy usłyszałem warknięcie i coś we mnie uderzyło. Jakim cudem tego nie zauważyłem? Biała, półprzezroczysta postać rzuciła się na mnie, lecz nie z kłami. Jej oczy przepełnione były żalem i złością.
- Tu ne fais rien! - ryknęła, uderzając we mnie. Nie mogłem tego poczuć, ale i tak cofnąłem się kilka kroków. Doskonale poznawałem osobę, którą zobaczyłem. Znowu te cholerne duchy. Nawiedzają mnie po raz kolejny. Jeszcze ktoś weźmie mnie za wariata, przecież inni ich nie widzą.
 Przepełniło mnie uczucie bólu w klatce piersiowej i zmęczenia. 
- Stella - wyrzuciłem z siebie szeptem zanim osunąłem się po ścianie, dzieżko dysząc. Nie dam rady wstać. To odebrało mi resztki sił.


<Nie wiedziałem, gdzie ma się spotkać z Sukki, więc odprowadziłem gdzie odprowadziłem xD. Spero?>

Słowa: 677

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Netka Sidereum Graphics